Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2011

Mariza, Mariza...

Kilka lat temu intensywnie szukałam pięknych głosów, muzyki, która będzie niezwykle emocjonalna, brzmień, które...coś zmienią w moim postrzeganiu muzyki. Jesień 2006 r., tak - to wtedy pierwszy raz usłyszałam Meu Fado Meu . Nie wiedziałam nic o fado, a Mariza była dla mnie postacią zupełnie nową, ale zachwyciłam się jej głosem - pełnym, głębokim, rozwibrowanym. Nigdy wcześniej nie słyszałam kogoś, kto by tak śpiewał. Potem koncert, tak nagle, zupełnie niespodziewanie. Siadałam w Kongresowej pewna, że to będzie niezwykły wieczór, że będzie akustycznie, ale poza tym... właściwie nie wiedziałam czego się spodziewać. W każdym razie na pewno nie wiedziałam, że mogę się spodziewać tak ogromnej dawki emocji przekazywanych za pomocą muzyki. Ten mój pierwszy koncert Marizy na długo pozostanie mi w pamięci, bo to był absolutny szok. Siedziałam jak zaczarowana, jakbym oglądała film tak przejmujący i wciągający, że nawet na chwilę nie można się od niego oderwać. W ten jeden wieczór odkryłam co na