Posty

Wyświetlanie postów z 2012

Święta, Święta...na jazzowo.

Wigilia nie mogłaby się odbyć bez muzyki. Chociaż dzisiaj pewnie mało kto usiądzie, żeby coś poczytać, chciałabym podzielić się brzmieniem moich Świąt Bożego Narodzenia. Są głosy, bez których nie potrafiłabym poczuć świątecznej atmosfery. Nie wiem czemu, ale w większości są to wielcy wokaliści jazzowi. Dziś już nie ma takich głosów, a nawet jeśli są, nie mają w sobie takiej magii. Od kilku lat próbuję zrozumieć dlaczego nie znajdują się następcy tych wielkich mistrzów, bo nawet jeśli pojawi się ktoś naprawdę dobry, nie ma w sobie tej szlachetności. Jednym z nich z pewnością jest Nat King Cole. Geniusz, któremu nikt nie dorówna, zresztą chyba nawet niewielu próbuje. Jego ciepły i "uśmiechnięty" głos co roku kołysze mnie w ten zimowy czas. Czy można nie uśmiechnąć się razem z nim?  Christmas Song Następna niech będzie Ella Fitzgerald. Moja ukochana wokalistka jazzowa. Nigdy nie pojmę jak ona to robiła, że mając bardzo mocny głos, potrafiła jednocześnie śpiewać z taką l

Camané w Teatrze Studio

Okazało się, że prawdziwie lizboński wieczór mogę spędzić nie wyjeżdżając z Warszawy. Pod warunkiem jednak, że będzie to wieczór w towarzystwie prawdziwego Księcia, najwspanialszego - Camane. Nie przestają zachwycać mnie wokaliści, którzy będąc już gwiazdami, nadal się rozwijają. Camane słyszałam 4 lata temu w Poznaniu, przeżyłam mocno ten koncert, ale dziś... było jeszcze lepiej! Wymagał od słuchacza, by uważnie śledzić każdy dźwięk. Zawsze podziwiałam te niezwykłe piana Marizy, teraz odkryłam je także u Camane. Może to drobiazg, ale współcześnie tak mało jest pieśniarzy, którzy nie krzyczą, tylko śpiewają. Camane przypomniał mi jak wiele można zrobić mając wyłącznie siebie jako instrument i w dodatku nie odchodząc od stylistyki fado. Słuchając go miałam wrażenie, że nie tyle jestem na koncercie fado, ile po prostu przeżywam to fado. Każde słowo coś znaczyło, docierało głęboko do samego serca. Być może najbardziej docierały te słowa wyśpiewane najciszej, prosto do publiczności, prosto

Feist

Mam wrażenie, że wmieszana w jazz, orient i fado zapomniałam ostatnio zupełnie o muzyce popowej, a może nawet rockowej. Przecież i w tych gatunkach można znaleźć bardzo utalentowanych artystów, wyróżniających się.  Dzisiaj chciałabym sięgnąć po twórczość Feist, o której wciąż mówi się za mało, a uwielbiam ją. Kanadyjka o ciepłym głosie zauważona została, dzięki nowej wersji piosenki Bee Gees -  Inside and out , która zresztą znalazła się na jej pierwszej wydanej na w Europie płycie, czyli Let it die (2004 r.). Ja również wtedy poznałam Feist, gdzieś w radiu... obiła się o uszy, potem kolejny singiel. Wszystko to było miłe, ale płytę zostawiłam na półce sklepowej z myślą, że może kiedyś po nią wrócę. Wróciłam tak naprawdę przez jedną piosenkę, którą pokochałam za jej prostotę...  Gatekeeper . Długo nie mogłam się od tej płyty oderwać. Całe Let it die ma klimat wieczoru przy ognisku. Są to zwyczajne piosenki, ze sporą ilością elektroniki, użytej jednak z ogromnym wyczuciem, przyjemni

Carminho w Gdańsku

Moje marzenie się spełniło - usłyszałam Carminho na żywo i bez chwili zastanowienia mogę powiedzieć, że warto było jechać prawie na drugi koniec polski, by jej posłuchać. Również bez chwili zastanowienia muszę napisać od razu, że... precz z porównaniami do Marizy. Panuje wśród ludzi jakaś dla mnie zupełnie niezrozumiała chęć porównywania artystów do siebie i szukania tzw. "następców". Dlatego Mariza miała być drugą Amalią Rodrigues, a teraz Carminho przez media kreowana jest na nową Marizę. Jednak po tym koncercie nasuwa mi się podstawowe pytanie: co one mają ze sobą wspólnego? O ile jeszcze płyta "Alma" Carminho jest stylistycznie rzeczywiście podobna do tego co robi Mariza, o tyle koncert, to już zupełnie inna bajka.  Carminho udowodniła, że karierę można jeszcze zrobić wyłącznie głosem. Kiedy wyszła na scenę, zobaczyłam zwyczajną dziewczynę, w długiej, czarnej, prostej sukni, z upiętymi włosami, łagodnie się uśmiechającą. Żadnych fajerwerków, trzej gitarzyści za

Fado cz. V - Przegląd moich ulubionych wykonawców

W ostatnim wpisie chciałabym przedstawić wszystkich pozostałych wykonawców fado, których cenię, a jednak nie zdecydowałam się im poświęcić osobnego wpisu na moim blogu. Części z nich nie słucham aż tak intensywnie, część dopiero zaczyna i trudno przewidzieć co dalej będą nagrywać. Mimo to muszą się tutaj znaleźć, bo chcę pokazać jak fado potrafi być różnorodne i jak wielu jest świetnych pieśniarzy, którzy osiągnęli popularność np. tylko w Portugalii, a talentem zasługują absolutnie na karierę międzynarodową. Zacznę jednak od kilku objaśnień, do których zmusiło mnie ostatnie wertowanie internetu w poszukiwaniu informacji o fado po polsku. Owszem, jest coraz lepiej, bo coraz więcej o fado w języku polskim się pisze, niestety wciąż z błędami. Wspominałam w poprzednich wpisach o tzw. "tradycyjnym fado" (fado tradicional) . Postaram się w dużym skrócie wyjaśnić, czym ono jest. Istnieje wiele tradycyjnych melodii, do nich każdy pieśniarz może dobrać dowolny tekst, byle tylko paso

8. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur

Chociaż od zakończenia festiwalu minęło już trochę czasu, moje uszy i głowa wciąż pełne są dźwięków tegorocznej edycji. W tym roku kierunek był bardzo jasno sprecyzowany: Inspiracje Orient. Organizatorzy jednak zaprezentowali tak różne oblicza Azji i okolic, że przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Dzień 1. - Legendy wschodu: mugham i duduk Na koncercie inauguracyjnym, który tym razem odbył się także w namiocie festiwalowym (a nie w Sali Kongresowej) jako pierwszy wystąpił mistrz duduku - Jivan Gasparyan z Armenii. Sam duduk był mi znany już wcześniej, jednak pozostawał dla mnie jedynie miło brzmiącą fujarką. Jivan Gasparyan wraz ze swoim dudukowym kwartetem pokazał jak wszechstronny jest to instrument. Już sam pomysł kwartetu składającego się wyłącznie z duduków bardzo mi się spodobał. Dwa duduki stanowiły podstawę basową, coś na kształt dźwięku burdonowego, a Jivan Gasparyan wraz ze swoim wnukiem oczarowywali publiczność swoimi magicznymi partiami solowymi. Warto dodać

Fado cz. IV - Carminho

Na koniec zostawiłam najmłodszą, bo 28-letnią pieśniarkę. Chociaż nie ma jeszcze takiego doświadczenia i klasy jak Aldina Duarte, Camane, a przede wszystkim wielka Amalia Rodrigues, chcę ją wyróżni ć  i poświęci ć  jej cały wpis. Przedstawiam niezwykle utalentowaną Carminho. Carminho w filmie Fados Carlosa Saury Postanowiłam zaczą ć  od tego krótkiego fado z filmu, bo sama tak właśnie Carminho poznałam. Wtedy niewielu wiedziało kim jest ta dziewczyna, była młodą, zdolną pieśniarką, śpiewała w lizbońskich klubach fado, uczyła się od mistrzów. Kiedy usłyszałam ją w tym fragmencie, pomyślałam, że jest takim jakby nieoszlifowanym diamentem. Miałam nadzieję, że się rozwinie, że wyrośnie na doskonałą pieśniarkę. I tak się stało, nie przeliczyłam się. Na swojej pierwszej płycie - "Fado" - Carminho zaśpiewała doś ć  tradycyjne fado, przy mocnym, wirtuozowskim akompaniamencie gitar. Płyta odniosła ogromny, zresztą zasłużony sukces w Portugalii, a ja słuchałam jej codziennie przez k

Fado cz. III - Camané

Patrzę na poprzednie wpisy i widzę, że ostatnio głównie zachwycam się pięknie śpiewającymi paniami, pora więc wreszcie na jakiegoś pana. I to nie byle jakiego, bo Camane to prawdziwy Książę Fado. Jedna z moich dwóch ukochanych tradycyjnych melodii fado: Fado Menor do Porto, tekst Fernando Pessoa; fragment z filmu Fados Carlosa Saury Pamiętam, że kiedy usłyszałam go pierwszy raz dobre kilka lat temu, pomyślałam, że to taka męska wersja Marizy. Cóż, dzisiaj rozumiem już jak mało wtedy o fado wiedziałam, ale rzeczywiście jest jakiś wspólny element w ich śpiewie. Myślę, że jest to niezwykła barwa głosu. Oboje są nie do podrobienia. Rzadko zdarza mi się zachwycić czyjąś niepowtarzalną barwą głosu, chociaż świetnych głosów mogłabym znaleźć wiele. Camane jest kolejną postacią, obok Aldiny, która tak umiejętnie łączy inspiracje różnymi wielkimi, legendarnymi mistrzami fado, że nie kopiuje nikogo w sposób oczywisty. Właśnie dlatego postanowiłam poświęcić mu osobny wpis. Próbuję sobie odpow

Fado cz. II - Aldina Duarte

Przychodzi ten czas, najczęściej nocą, najczęściej późnym latem... czas tęsknoty za Lizboną, za Lizboną dzisiejszą. Znów chciałabym przechadzać się wąskimi uliczkami Alfamy, w świetle latarni i wielkiego księżyca, odbijającego się od wody Tagu. W takich momentach sięgam po Aldinę Duarte. Mój ukochany głos fado współczesnego, a jednak bardzo tradycyjnego, może nawet bardziej tradycyjnego niż Amalia. Dzięki Aldinie poznałam melodię Fado Menor, a sposób w jaki śpiewa to tradycyjne fado pozostał we mnie jako pewnego rodzaju ideał:  M.F. . Ona ma w sobie surowość, której nie znajduję u pozostałych pieśniarek fado. Potrafi stworzyć niesamowitą jedność z gitarzystami, są jednym organizmem, chociaż tak naprawdę to ona przyciąga największą uwagę, jej głos i emocje. Zależało mi na tym, by pisać o Aldinie właśnie po Amalii, bo uważam, że są zupełnymi przeciwieństwami. Amalia ma w sobie światło, właściwie zawsze, nawet jeśli bardzo smutnym fado wzrusza słuchaczy, pozostawia jakąś mgiełkę radości.

Melody Gardot w Kongresowej

Tak myślałam, że coś zniszczy moje plany ułożenia wszystkich wpisów o fado jeden po drugim. Miało się udać, ale dzisiejszego występu Melody Gardot nie mogę nie opisać i muszę to również natychmiast opublikować, bo jutro już wrażenia nie będą takie same. Cały czas nie mogę wyjść z podziwu dla Melody i dla całego zespołu, który zdawało się, że jest jednym organizmem, że wszyscy jakby oddychają razem. Nigdy nie byłam na tak wspaniałym koncercie, a przecież był i pierwszy warszawski koncert Marizy, Buika, Antony and the Johnsons, ale dziś Melody... przebiła wszystkich, wcisnęła w fotel i uniosła z niego w tanecznych rytmach. Była perfekcyjna, dzika, spokojna. Mam wrażenie, że pokazała pełen wachlarz swoich możliwości. A może nawet to jeszcze nie było wszystko? Niewątpliwie jest nieobliczalna. Od razu zwrócę uwagę na to, że Melody Gardot na płytach studyjnych i na koncercie, to jakby dwie różne osoby. Chociaż zasłuchuję się w jej płytach, to jednak pozostawiają one pewien niedosyt, zwłas

Fado cz. I - Amália Rodrigues

Najwyższa pora rozpocząć wpisy o fado. Trudno byłoby mi to zamknąć tylko w jednej opowieści, jednego dnia, niech więc będzie ich kilka. I niech zacznie... Królowa! Foi Deus W Polsce słychać teraz o kilku gwiazdach fado, prawie każda z nich inspiruje się Amalią, ale ja wciąż mam niedosyt samej Amalii. Gdyby nie ona, prawdopodobnie Mariza nie śpiewałaby dziś w taki sposób, a może nawet całe fado nie osiągnęłoby takiej popularności, gdyby nie dokonania Amalii. To  Barco Negro  i francuski film Les Amants du Tage otworzył jej drzwi do niesłychanej popularności do Fracji i kariery w pozostałej części Europy. Amalia w niezwykły sposób potrafiła łączyć fado, piosenki ludowe, pieśni w językach narodowych krajów, w których śpiewała... tak, że tworzyła na każdym koncercie niezapomniany spektakl. Zachwycamy się coraz nowszymi postaciami fado, ale ja cały czas zastanawiam się, czy któraś z nich ma tak ogromną szlachetność w głosie jak Amalia ( Gaivota ). Nie ma drugiej takiej pieśniarki, która

Blog odświeżony!

Krótki wpis niemuzyczny: BLOG RUSZA NA NOWO! Dwa nowe wpisy już są poniżej. Obiecuję więcej w niedalekiej przyszłości, bo kilka dobrych płyt się ostatnio ukazało, a i artyści, którzy dawno nic nie wydali też czekają na opisanie. Pozdrowienia i miłego czytania! :)

Tcheka

Tcheka, Tcheka... mój wciąż nieznany na świecie idol z Wysp Zielonego Przylądka. Najpierw odkryłam go jako rewelacyjnego gitarzystę, który z gitary potrafi zrobić niemal perkusję ( Djan kre bejabu ), ale szybko zrozumiałam, że jest on o wiele bardziej wszechstronnym artystą. Z pewnością pomógł mi w tym jego koncert kilka lat temu na Festiwalu Skrzyżowanie Kultur. Pozostał we mnie, mimo że był krótki i wszelkie wrażenia po nim próbował zagłuszyć Youssou N'Dour. Wtedy dotarło do mnie, że ten człowiek to istny wulkan... wulkan muzyki! Na koncertach Tcheka pojawia się z gitarą i w towarzystwie gitarzysty basowego oraz perkusisty. Tak było też niecały miesiąc temu na jego koncercie w Teatrze Studio. Czy to mało, aby rozgrzać i uwieść publiczność? Nie, oni radzą sobie z tym bez najmniejszego problemu. Tcheka dziś zachwyca mnie... po pierwsze głosem. ( Fragment koncertowy ) Raz jest delikatny, niemal chłopięcy, raz osiąga głębokie basy, raz stawia mocny przebijający się nawet przez duż

Alamut

Rzadko piszę tu o zespołach, o których nie wiem prawie nic, ale Alamut jest właśnie jednym z nich. Jednak to nie powstrzyma mnie od napisania kilku słów o jednej z najciekawszych POLSKICH płyt ostatnich lat. Chociaż polscy muzycy, płyta ani trochę polska nie jest. Słychać tu wpływy muzyki arabskiej, ale bardzo mi trudno określić jasno źródło inspiracji. Wszystko to z odrobiną jazzu,subtelnej elektroniki, niewątpliwie doskonale zagrane i zaśpiewane. Ciężko byłoby pisać o każdym utworze osobno, tak mamy tu nierozerwalną całość. Bardzo lubię słuchać płyt w całości, ale zwykle też wybieram sobie jakieś ulubione kawałki, do których później wracam, inaczej jest z Alamutem - tej płyty słucham zawsze w całości. Dlaczego Alamut tak mnie urzeka? Ta płyta brzmi tak, jakby muzycy usiedli sobie w jednym małym, ciemnym pokoju, może jedynie oświetlonym przez świece i... grali. Tak po prostu. Nie mam poczucia wielkiej skomponowanej całości, tyle tu jest swobody, przestrzeni i zabawy. Ach, jak ja uw