Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2010

Antony and The Johnsons

Antony'ego odkryłam dzięki Bjork. Zaskoczył mnie ten nieziemski głos w kilku utworach na płycie Volta. Zaczęłam szukać, tu i tam. Trafiłam na pierwszą płytę całkiem dla mnie nowego zespołu - Antony and the Johnsons. Było to chwilę przed ukazaniem się ich trzeciej płyty studyjnej - The Crying Light, którą uznałam za... niezwykłą. Mistrzowie ciszy, świetni muzycy, tworzą klimat. No i Antony, z głosem kompletnie nie z tego świata, niepowtarzalnym. The Crying Light słuchałam w kółko, przyszedł też czas na zapoznanie się z poprzednimi płytami i absolutną miłość do tego zespołu tworzącego muzykę nie pozwalającą się zaszufladkować - czyli to co lubię najbardziej! ;) Ich warszawski koncert potwierdził fakt, że są genialni. Ale nie o tym dzisiaj... dzisiaj o nowej płycie - Swanlights - która ukazała się kilka dni temu. To bardzo miłe, kiedy mogę kupić kolejną płytę jakiegoś zespołu z pewnością, że zastanę tam kawał dobrej muzyki, ale jeszcze bardziej kocham płyty, gdzie słyszę "krok

6. Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur

I się skończyło... A było miło. Za absolutny hit festiwalu uznaję Buikę. Nie wiem, czy nie był to najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek byłam! Najpierw dostawaliśmy od Buiki płyty z przełamanym flamenco, ostatnio natomiast nagrała płytę z kubańskim pianistą Chucho Valdesem. Szczerze mówiąc nie wiedziałam w jakiej stylistyce będzie ten koncert. Wiedziałam, że będzie dobry, pełen emocji i że Buika będzie hipnotyzowała swoim głosem... ale nie wiedziałam, że aż tak. Dostaliśmy mieszankę jazzu, muzyki afrykańskiej, kubańskiej, flamenco... wszystko to niezwykle teatralne, ekspresyjne. Buika jest muzyką. Buika nie śpiewa piosenek - Buika gra swoim głosem, poszukuje, improwizuje. Trudno było oderwać od niej oczy i uszy (lub odwrotnie). To właśnie była muzyka pełna prawdziwych emocji, silnych, skrajnych... Niezapomniany wieczór, bardzo lubię te momenty kiedy zachwycam się koncertem i trudno mi powiedzieć na jego temat cokolwiek złego. Ale, ale! Muszę tu też wyskoczyć z obroną Ivana Linsa,