Siesta Festival 2016
Nie ma nic przyjemniejszego, niż wrócić z festiwalu ze świadomością, że przez kilka dni obcowało się z muzyką, która wzbogaca, rozwija, wzrusza, ale również wywołuje uśmiech na twarzy, czy prowokuje do tańca. Cudownie jest usiąść do komputera i zacząć pisać recenzję ze świadomością, że można się prawie wyłącznie zachwycać, bo nie za bardzo jest co krytykować! W Gdańsku właśnie zakończyła się VI edycja Siesta Festivalu – muzyka świata znów rozbrzmiewała w Filharmonii Bałtyckiej i Klubie Parlament. Dla mnie był to festiwal szczególny, bo odnalazłam na nim wszystko to, czego odrobinę zabrakło mi w zeszłym roku. Organizatorzy w ciągu trzech dni festiwalowych zapewnili słuchaczom wachlarz najróżniejszych emocji i przeżyć muzycznych. Był czas zarówno na to, by się wytańczyć, jak i na to, by muzyki po prostu posłuchać, dać się ponieść gwałtownym emocjom i udać się w dźwiękową podróż w najodleglejsze rejony świata. Festiwal otworzyła moja ukochana wokalistka z Wysp Zielonego Przylądka - L