Męskie emocje według Korteza i Krzysztofa Zalewskiego
Drodzy Czytelnicy, wracam do Was po przerwie! Minęło sporo czasu, ale okres przedwakacyjny (sesja, a w moim przypadku dyplom i pisanie pracy magisterskiej), a także wakacje nie sprzyjają długiemu siedzeniu przy komputerze i tworzeniu nowych postów. Na szczęście pomysłów nie brakuje, a wręcz mnożą się tak, że nie wiedziałam od czego zacząć. Po długich przemyśleniach postanowiłam, że w pierwszym poście powinien pojawić się człowiek, który zachwycił mnie bardzo niedawno, o świeżych zachwytach pisze się przecież najprzyjemniej - stąd obecność Korteza. Jednak przypomniałam sobie, że jest jeszcze Krzysztof Zalewski, muzyka z jego płyty "Zelig" wypełniła mi większość zeszłorocznych wakacji, a nie pojawił się na blogu nawet na chwilę. Z pozoru Kortez i Zalewski, to zupełne przeciwieństwa - muzyczny introwertyk i ekstrawertyk, proste i kompletnie zakręcone piosenki, ale wszystko co robią jest niesamowicie szczere i autentyczne. Choć używają kompletnie innych środków, to mam wrażenie