Podsumowanie 2010 cz. II

5. Miguel Poveda "Coplas del querer"
Bardzo lubię Miguela. Jest to jeden z moich ulubionych głosów flamenco. To cudowne, że nie odrzucając brzmienia flamenco, nie porzucając emocji tej muzyki, charakterystycznych zwrotów melodycznych i rytmicznych sięga jeszcze po jazz, a może należałoby się tu doszukać brzmienia kubańskiego? Ta płyta jest genialną mieszanką stylistyczną, można powiedzieć, że "dobrze wymieszaną" - wszystko tu się idealnie przeplata. Świetnie zagrana - moją szczególną uwagę zwrócił skrzypek - Olvido Lanza, w ogóle partia skrzypiec jest dość istotnym elementem tej płyty, co też nadaje jej bardzo charakterystycznego brzmienia.
Przy tej muzyce można odpocząć i... uśmiechnąć się!

6. Beto Betuk "Catavento"
Kiedyś opisując komuś tą płytę powiedziałam, że to jest taka muzyka, dzięki której świat staje się... lepszy. I rzeczywiście tak jest. Niesamowity spokój, harmonia, rytm, kołysze cudownie od początku do końca. Trochę portugalskiej nostalgii, trochę portugalskiego słońca i przepiękne kompozycje Beto. Do tego goście, świetni wokaliści, m.in. Ivan Lins, Dulce Pontes, Anna Maria Jopek, Ana Lains. Trudno tu coś więcej pisać, po prostu trzeba posłuchać i odpłynąć... do słonecznej Lizbony :)

7. Antony and the Johnsons "Swanlights"
No tak, o tej płycie się już rozpisywałam, więc kolejny raz nie będę, odsyłam do dłuższego opisu kilka postów wcześniej. "Swanlights" nie mogło zabraknąć w tym podsumowaniu, nadal uważam, że jest to jedna z najlepszych płyt tego 2010 roku. Magiczna, nawet po tych kilku miesiącach słuchania jej, wiem, że jeśli znowu zacznę jej słuchać, na pewno odkryję coś nowego i będę się zachwycać tym brzmieniem oraz genialną kompozycją całej płyty.

8. Mikromusic "Sova"
Jak dobrze, że mamy w Polsce takie zespoły! Jak dobrze :)
Byłam zakochana w "Senniku", tutaj dostajemy może nie tyle zupełnie inną muzykę, bo to przecież wciąż Mikromusic, zespół, który ma już swój styl, ale dostajemy... jakby krok na przód. I za to wielkie brawa, za chęć szukania. Pierwsze co zwraca uwagę to fakt, że tu mamy więcej jazzu, improwizacji, a w "Szkodniku" to już w ogóle istne jazzowe szaleństwo! Każda piosenka ma swój klimat, każda jest cudownie melodyjna. No właśnie, jak słucham masy polskich wykonawców i nie tylko polskich, zastanawiam się, gdzie się zagubiły melodyjne piosenki, gdzie się w ogóle zagubiły PIOSENKI? Mikromusic jest dowodem na to, że jednak da się takie rzeczy pisać. Do tego jak zwykle piękne teksty Natalii, działające na wyobraźnię. I jeszcze dla mnie prywatnie wymarzone zakończenie - duet z Joao Teixeira de Sousa i rozbrzmiewający mój ukochany język portugalski!
Brawo, brawo, brawo!

9. Mariza "Fado Tradicional"
Bez wątpienia Mariza wydała płytę moich marzeń. Tak, tak, już pokazała światu, że zaśpiewa wszystko, to wiemy po płycie Terra, po ostatniej trasie koncertowej. Teraz pora wrócić do tego, od czego zaczynała. Cieszę się bardzo, że zdecydowała się wydać płytę z tradycyjnym fado, tylko ona i trzy gitary: portugalska, klasyczna i basowa. Więcej nie trzeba. Mariza ma tak wielobarwny głos, pełen najróżniejszych emocji, że wcale nie chcę by była jeszcze na siłę ozdabiana przeróżnymi instrumentami. Myślę, że tą płytą udowodniła, że jest najlepszą współczesną pieśniarką fado. Pokazała, że klasyczne fado też zaśpiewać może i to jeszcze jak! Kiedy słucham jej na tej płycie mam wrażenie, że nagrywali to bardzo szybko, że po prostu wchodzili do studnia i grali, bez powtórek, że uchwycone są te wszystkie ulotne emocje. Dla mnie najprawdziwsze fado.

10. Mayra Andrade "Studio 105"
Koncertowa Mayra, nareszcie! Taki piękny prezent na koniec roku.
Płyta ciekawa, bo oprócz koncertowego CD dostajemy też DVD z tym samym koncertem. Po występie Mayry na Festiwalu Skrzyżowanie Kultur wiedziałam, że niczego złego tu się spodziewać nie można, ale i tak mnie pozytywnie zaskoczyła. Wszystkie utwory w nowych aranżacjach, te znane z płyt i... nie tylko, znalazło się tu miejsce np. na kompozycję Serge'a Gainsbourg'a oraz Lennona i McCartney'a. Jakie wnioski? Mayra wszystko zaśpiewa. Coraz bardziej jestem zakochana w jej głosie, nikt nie ma takiej barwy. Płyta urocza, taka po prostu, bez sztucznego zabawiania publiczności... tylko zabawa muzyką.

To tyle jeśli chodzi o płyty. Oby ten 2011 rok też przyniósł dużo pięknej, prawdziwej muzyki, tego życzę sobie i wszystkim czytającym :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fado - o co w tym chodzi?

Muzyczna wyspa Yumi Ito [Yumi Ito "Ysla"]

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"