Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Od dawna noszę się z zamiarem zrobienia na blogu pewnego cyklu wpisów. Do stworzenia tej nazwy zainspirował mnie program w radiowej Trójce - Historia pewnej płyty. Jednak mi nie chodzi o opisanie jakichś losowych albumów, ważnych lub mniej ważnych. Uświadomiłam sobie, że jest wielu wykonawców, których uwielbiam wyłącznie za JEDNĄ płytę - bo jest najlepsza albo po prostu kompletnie inna od pozostałych. Tak powstał pomysł na cykl wpisów "Historia jednej płyty".

Ostatnio mało pisałam o popularnych artystach, dlatego pomyślałam, że zacznę od kogoś, kogo chyba trudno nie znac, czyli od Sade.
Miałam taki czas, kiedy zapoznałam się z całą jej dyskografią, naprawdę próbowałam pokochac jakąś płytę w całości równie mocno, co "Promise", ale nie udało się.

"Promise", to druga płyta Sade, ukazała się w 1985 r. i mam wrażenie, że naszpikowana jest piosenkami, które każdy zna. Rzadko uznaję to za pozytywną cechę, ale w tym przypadku są to tak piękne melodie, że robię wyjątek.
Dlaczego "Promise"? To najbardziej spójna z płyt Sade. Tu nie ma złych, czy słabszych kawałków. Każdy ma sens, nieprzypadkowy klimat. Na pierwszej płycie - "Diamond Life" zabrakło mi trochę spójności stylistycznej i delikatnej magii w głosie Sade, które odnalazłam właśnie tutaj. Nadal nie są to jednak najważniejsze cechy tej płyty, które sprawiają, że uważam ją za lepszą od pozostałych. Istotna jest całośc brzmienia, na którą składa się np. melodyjnośc linii basu, szorstki saksofon i doskonale pulsująca perkusja. Warto zwrócic uwagę, że jest to jedna z ostatnich płyt Sade, gdzie perkusja jest tak naturalna. Im dalej w lata 90. tym bardziej Sade serwowała nam elektroniczne, syntetyczne brzmienie perkusji. Na "Promise" wszystko sprawia wrażenie, jakby było nagrywane w jednym pokoju, to muzyka, która ma duszę. Mam jednak świadomośc, że jest to płyta bardzo przesiąknięta stylistyką lat 80., wszystko jakby słyszane zza ściany, pogłos klawiszy itp. Wiem, że dziś nikt już nic takiego by nie nagrał, ale nieustannie zastanawiam się, dlaczego martwa elektronika opanowała prawie wszystkie bardziej popularne płyty soulowe, r'n'b, funkowe...

Płytę otwiera chyba najmocniejszy tu utwór - Is it a crime. To piosenka, w której zachwycają mnie nagłe zmiany nastroju i tekst. Sade ma niezwykłą umiejętnośc pisania tekstów o miłości. Zawsze mocno działały na mnie stosowane przez nią metafory, sposób w jaki opisuje uczucia. Do tego oczywiście dochodzi oczywiście fakt, że Sade śpiewa całą sobą (You're not the man). W jej głosie jest coś tak przejmującego, że trudno przejśc obojętnie obok którejkolwiek z piosenek.
"Promise" to jedna z tych płyt, na której codziennie mogę znaleźc nowe ulubione utwory, ale zawsze najbardziej fascynowały mnie: wzruszająca Jezebel i niespokojne Fear. Zwłaszcza Fear wyróżnia się wśród pozostałych piosenek - hiszpańsko brzmiąca gitara i smyczki stwarzają niezwykły klimat.
Jeśli jednak ktoś z Was, po posłuchaniu tych kilku fragmentów i poczytaniu o nich myśli, że jest to płyta wyłącznie balladowa, będzie w błędzie. Owszem, nie ma tu szaleństwa, ale jest kilka rytmicznych piosenek, które aż prowokują do delikatnego potańczenia. Takie reakcje wzbudza we mnie zawsze piękne Mr Wrong, a przede wszystkim Never as good as the first time.

Słuchając "Promise" można odpłynąc myślami gdzieś daleko, zamyślic się, przenieśc w świat emocji i często smutnych opowieści Sade. Zapewniam, że warto, bo mało jest w tego typu brzmieniach, artystów tak wrażliwych jak ona. Zanim więc sięgniecie po ostatnią płytę i te z lat 90., zatrzymajcie się przy "Promise", dajcie się ponieśc magii i delikatności tej muzyki!

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy pomysł na artykuł i fajna recenzja. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie wyrozniaja sie trzy utwory z tej plyty: Fear, Tar Baby i Sweetest Taboo. Cala plyta jest piekna. Drugi album to Diamond Life, a trzeci to Stronger then Pride. Takie jest moje podium tworczosci Sade.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomijam muzykę ,ale technicznie płyta ma piękne brzmienie ,to zasługa znakomitej realizacji .Płyta została nagrana na magnetofonie Studer A 820 Master ,który przez wielu znawców jest uważany za najlepszy magnetofon analogowy jaki kiedykolwiek skonstruował człowiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawa informacja - dziękuję za nią! Nie wiedziałam o tym, a także bardzo cenię sobie jakość nagrania.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz