Playlista 10.04.2015 - Wielkie męskie głosy
Odkrywam ostatnio youtube jako kopalnię starych nagrań, fragmentów programów, których próżno szukać w telewizji. Coraz bardziej ciągnie mnie do słuchania tych, którzy inspirowali moich ulubionych współczesnych wykonawców. Są to też często brzmienia mojego dzieciństwa, głosy, które prawie od urodzenia docierały do moich uszu, rejestrowałam je początkowo nie do końca świadomie, ale pozostały we mnie, jako... ideały. Właśnie takie Ideały zebrałam w swojej nowej playliście. Zatęskniłam za prawdziwie męskimi, pięknymi głosami, za niepowtarzalnymi postaciami i klimatem, jakiego nikt już dziś nie potrafi stworzyć. Z tej tęsknoty powstała playlista - Wielkie męskie głosy. W wyborze wykonawców ograniczyłam się jednak do wokalistów jazzowych lub około-jazzowych, kiedyś może przyjdzie czas na zebranie tych z innych rejonów i brzmień.
1. Luis Armstrong - Stardust
Człowiek - uśmiech. Genialny trębacz i wokalista, którego właściwie nikt dziś nie próbuje naśladować. Miał w swoim głosie cudowną głębię, chropowatość, a jednocześnie tyle światła. "Stardust", to utwór, który lubię w różnych wykonaniach i aranżacjach, ale ta ma szczególną lekkość i fantastyczny klimat.
2. Frank Sinatra - Moonlight serenade
Od kiedy pamiętam Sinatra był moim mistrzem. Żaden inny wokalista nie potrafił tak czarować głosem, jak on. Nawet najmniejszy dźwięk w wieku wykonaniu jest perfekcyjny, dopieszczony, wyśpiewany. Pewnie każdy ma inną ulubioną piosenkę Sinatry, ja kilka lat temu zakochałam się w jego interpretacji "Moonlight serenade" - lepszej, bardziej przekonującej nie znam :)
3. Dean Martin - That's amore
Skoro Sinatra, z racji swojego pochodzenia, wprowadził wątek włoski, to po nim musi pojawić się Dean Martin! To kolejny głos, który towarzyszył mi właściwie od zawsze. Uwielbiam lekko żartobliwy ton śpiewanych przez niego piosenek i ten włoski, czasem niemal kiczowaty charakter, ale to wszystko w zestawieniu z barwą głosu Martina, tworzy mieszankę, która zawsze mnie rozwesela i zachwyca.
4. Bing Crosby - Swinging on a star
Kto nie zna "White Christmas" w jego wykonaniu? Przez lata dzieciństwa jego głos rozbrzmiewał w moim domu przynajmniej raz w roku, właśnie na święta. Jednak do swojej playlisty wybrałam radosną piosenkę z morałem i zupełnie niedzisiejszym klimatem. Fascynuje mnie jednoczesna lekkość i moc w głosie Crosby'ego - coś, co tak rzadko dziś można usłyszeć...
5. John Coltrane i Johnny Hartman - My one and only love
Nie pamiętam tego duetu z dzieciństwa, ich płyta pojawiła się w moim życiu znacznie później i uświadomiła mi, że Coltrane miał bardzo (bardzo!) różne oblicza, a Hartman, to jeden z najbardziej charakterystycznych wokalistów jazzowych. "My one and only love" w wykonaniu Hartmana jest właściwie oszczędne i delikatne, ale niepowtarzalna, ciepła barwa głosu sprawia, że staje się wyjątkowe i niezwykle przekonujące. Prawdziwie aksamitne dźwięki!
6. Nat King Cole - Smile
Skoro już jesteśmy przy aksamitnych dźwiękach... Nat King Cole jest moim idolem od zawsze, z radością ciągle jeszcze odkrywam jego twórczość. Jednak wciąż najbardziej w jego wykonaniu zachwycają mnie płynące ballady. "Smile" jest jedną z moich ulubionych kompozycji i choć słyszałam ją w wielu różnych interpretacjach, ta przemawia do mnie szczególnie mocno. Każde słowo w wykonaniu Nata ma swój charakter, kolor i niemal "głaszcze" uszy słuchacza.
7. Chet Baker - My funny Valentine
Pewnie niektórzy zdziwią się, że w zestawieniu samych mocnych męskich głosów, znalazł się Chet Baker. Może pozornie tutaj nie pasuje, ale tylko pozornie. Nie znam drugiego wokalisty jazzowego, który miałby tyle wrażliwości, który potrafiłby zaśpiewać, czy czasem zamruczeć w sposób tak przejmujący i myślę, że na tym właśnie polega moc jego głosu. "My Funny Valentine" to jedna z moich ukochanych piosenek, która nierozerwalnie łączy się z Chetem Bakerem.
8. Elvis Presley - Love me tender
Kolejna postać, której pojawienie się tu nie jest oczywiste. Nie przypadkowo też znalazł się w sąsiedztwie Cheta Bakera. Obaj mają niesamowitą wrażliwość, a ich wykonania, nawet weselszych piosenek, mają w sobie coś... smutnego. "Love me tender" jak mało która piosenka, ukazuje fantastyczny głos Presley'a - niski, głęboki, zamknięty w cichej opowieści o miłości.
9. Billie Eckstine - My foolish heart
Głos Billie'go Eckstine'a doceniłam niedawno. Zapewne też przewijał się gdzieś przez całe moje dzieciństwo, ale bardzo bezimiennie, dopiero niedawno połączyłam głos z osobą. Nie wszystkie jego interpretacje mnie przekonują, ale ta jest absolutnie magiczna. Mogłabym bez końca słuchać jak Eckstine wyprowadza jeden dźwięk z drugiego i odpływać myślami daleko... do innych czasów.
10. Mel Tormé - 'Round midnight
Zakończenie takie, jak lubię najbardziej, czyli prawdziwa "perełka". Od pierwszego przesłuchania wiedziałam, że ta wersja "'Round Midnight" w wykonaniu Mela Tormé musi kończyć moją playlistę, bo po niej nie może już nastąpić nic, oprócz ciszy. Bardzo lubię ten utwór, ale nigdy nie słyszałam go tak cudownie zaśpiewanego. To jedno z tych wykonań, którego można słuchać bez końca i nigdy się nie znudzi, bo Mel Tormé każdy dźwięk ozdobił nieco innych kolorem, wibracją; genialnie bawi się brzmieniem, charakterem. Czy muszę jakkolwiek udowadniać, że to prawdziwie wielki męski głos? Po prostu posłuchajcie, dajcie się ponieść opowieści pełnej różnorodnych emocji.
Żałuję, że już żadnego z wokalistów, którzy znaleźli się na tej playliście, nie będzie mi dane usłyszeć na koncercie. Co ciekawe, spora część z nich odeszła w ostatnich latach XX wieku...
Sceptycznie odnoszę się do przeróżnych naśladowców tych wielkich mistrzów, na popularne w ostatnich latach (przypisywane prawie każdemu młodemu "jazzującemu" artyście) określenie "nowy Sinatra", reaguję niemal uczuleniowo. Inspiracje są dobre i potrzebne, ale nigdy już nie narodzi się drugi Frank Sinatra, Nat King Cole, czy Billie Eckstine.
Na szczęście mamy jeszcze szanse trafić na koncerty Freddy'ego Cole'a, czy Tony'ego Bennetta, którzy mimo sędziwego wieku, przekazują jeszcze światu odrobinę tego niedzisiejszego brzmienia.
Pozostałe playlisty wraz z opisem:
10 melodii przywołujących wiosnę
Moje fado
Najpiękniejsze polskie piosenki
Moje brzmienie Luzofonii
1. Luis Armstrong - Stardust
Człowiek - uśmiech. Genialny trębacz i wokalista, którego właściwie nikt dziś nie próbuje naśladować. Miał w swoim głosie cudowną głębię, chropowatość, a jednocześnie tyle światła. "Stardust", to utwór, który lubię w różnych wykonaniach i aranżacjach, ale ta ma szczególną lekkość i fantastyczny klimat.
2. Frank Sinatra - Moonlight serenade
Od kiedy pamiętam Sinatra był moim mistrzem. Żaden inny wokalista nie potrafił tak czarować głosem, jak on. Nawet najmniejszy dźwięk w wieku wykonaniu jest perfekcyjny, dopieszczony, wyśpiewany. Pewnie każdy ma inną ulubioną piosenkę Sinatry, ja kilka lat temu zakochałam się w jego interpretacji "Moonlight serenade" - lepszej, bardziej przekonującej nie znam :)
3. Dean Martin - That's amore
Skoro Sinatra, z racji swojego pochodzenia, wprowadził wątek włoski, to po nim musi pojawić się Dean Martin! To kolejny głos, który towarzyszył mi właściwie od zawsze. Uwielbiam lekko żartobliwy ton śpiewanych przez niego piosenek i ten włoski, czasem niemal kiczowaty charakter, ale to wszystko w zestawieniu z barwą głosu Martina, tworzy mieszankę, która zawsze mnie rozwesela i zachwyca.
4. Bing Crosby - Swinging on a star
Kto nie zna "White Christmas" w jego wykonaniu? Przez lata dzieciństwa jego głos rozbrzmiewał w moim domu przynajmniej raz w roku, właśnie na święta. Jednak do swojej playlisty wybrałam radosną piosenkę z morałem i zupełnie niedzisiejszym klimatem. Fascynuje mnie jednoczesna lekkość i moc w głosie Crosby'ego - coś, co tak rzadko dziś można usłyszeć...
5. John Coltrane i Johnny Hartman - My one and only love
Nie pamiętam tego duetu z dzieciństwa, ich płyta pojawiła się w moim życiu znacznie później i uświadomiła mi, że Coltrane miał bardzo (bardzo!) różne oblicza, a Hartman, to jeden z najbardziej charakterystycznych wokalistów jazzowych. "My one and only love" w wykonaniu Hartmana jest właściwie oszczędne i delikatne, ale niepowtarzalna, ciepła barwa głosu sprawia, że staje się wyjątkowe i niezwykle przekonujące. Prawdziwie aksamitne dźwięki!
6. Nat King Cole - Smile
Skoro już jesteśmy przy aksamitnych dźwiękach... Nat King Cole jest moim idolem od zawsze, z radością ciągle jeszcze odkrywam jego twórczość. Jednak wciąż najbardziej w jego wykonaniu zachwycają mnie płynące ballady. "Smile" jest jedną z moich ulubionych kompozycji i choć słyszałam ją w wielu różnych interpretacjach, ta przemawia do mnie szczególnie mocno. Każde słowo w wykonaniu Nata ma swój charakter, kolor i niemal "głaszcze" uszy słuchacza.
7. Chet Baker - My funny Valentine
Pewnie niektórzy zdziwią się, że w zestawieniu samych mocnych męskich głosów, znalazł się Chet Baker. Może pozornie tutaj nie pasuje, ale tylko pozornie. Nie znam drugiego wokalisty jazzowego, który miałby tyle wrażliwości, który potrafiłby zaśpiewać, czy czasem zamruczeć w sposób tak przejmujący i myślę, że na tym właśnie polega moc jego głosu. "My Funny Valentine" to jedna z moich ukochanych piosenek, która nierozerwalnie łączy się z Chetem Bakerem.
8. Elvis Presley - Love me tender
Kolejna postać, której pojawienie się tu nie jest oczywiste. Nie przypadkowo też znalazł się w sąsiedztwie Cheta Bakera. Obaj mają niesamowitą wrażliwość, a ich wykonania, nawet weselszych piosenek, mają w sobie coś... smutnego. "Love me tender" jak mało która piosenka, ukazuje fantastyczny głos Presley'a - niski, głęboki, zamknięty w cichej opowieści o miłości.
9. Billie Eckstine - My foolish heart
Głos Billie'go Eckstine'a doceniłam niedawno. Zapewne też przewijał się gdzieś przez całe moje dzieciństwo, ale bardzo bezimiennie, dopiero niedawno połączyłam głos z osobą. Nie wszystkie jego interpretacje mnie przekonują, ale ta jest absolutnie magiczna. Mogłabym bez końca słuchać jak Eckstine wyprowadza jeden dźwięk z drugiego i odpływać myślami daleko... do innych czasów.
10. Mel Tormé - 'Round midnight
Zakończenie takie, jak lubię najbardziej, czyli prawdziwa "perełka". Od pierwszego przesłuchania wiedziałam, że ta wersja "'Round Midnight" w wykonaniu Mela Tormé musi kończyć moją playlistę, bo po niej nie może już nastąpić nic, oprócz ciszy. Bardzo lubię ten utwór, ale nigdy nie słyszałam go tak cudownie zaśpiewanego. To jedno z tych wykonań, którego można słuchać bez końca i nigdy się nie znudzi, bo Mel Tormé każdy dźwięk ozdobił nieco innych kolorem, wibracją; genialnie bawi się brzmieniem, charakterem. Czy muszę jakkolwiek udowadniać, że to prawdziwie wielki męski głos? Po prostu posłuchajcie, dajcie się ponieść opowieści pełnej różnorodnych emocji.
Żałuję, że już żadnego z wokalistów, którzy znaleźli się na tej playliście, nie będzie mi dane usłyszeć na koncercie. Co ciekawe, spora część z nich odeszła w ostatnich latach XX wieku...
Sceptycznie odnoszę się do przeróżnych naśladowców tych wielkich mistrzów, na popularne w ostatnich latach (przypisywane prawie każdemu młodemu "jazzującemu" artyście) określenie "nowy Sinatra", reaguję niemal uczuleniowo. Inspiracje są dobre i potrzebne, ale nigdy już nie narodzi się drugi Frank Sinatra, Nat King Cole, czy Billie Eckstine.
Na szczęście mamy jeszcze szanse trafić na koncerty Freddy'ego Cole'a, czy Tony'ego Bennetta, którzy mimo sędziwego wieku, przekazują jeszcze światu odrobinę tego niedzisiejszego brzmienia.
Pozostałe playlisty wraz z opisem:
10 melodii przywołujących wiosnę
Moje fado
Najpiękniejsze polskie piosenki
Moje brzmienie Luzofonii
Komentarze
Prześlij komentarz