Karolina Cicha & Spółka "Wieloma Językami"
Są takie momenty, kiedy kupuję dużo płyt równocześnie. Najprawdopodobniej wszystkie zasługują na wielogodzinne słuchanie, czy kilka słów opisu, ale wśród nich pojawia się jedna taka, która całkowicie pochłania moją uwagę. Nie wiem, czy jest najlepsza, ale z pewnością to muzyka, której nie potrafię zostawić, to płyta, do której ciągle chcę wracać. Właśnie taki okazał się najnowszy projekt Karoliny Cichej i Barta Pałygi "Wieloma Językami".
Karolinę Cichą pierwszy raz usłyszałam już dobre kilka lat temu, zupełnie przypadkiem w telewizji trafiłam na koncert, gdzie wspólnie z Czesławem Mozilem śpiewali i grali na dwa akordeony Bal na Gnojnej. Uwielbiam tę piosenkę, a ich wykonanie było tak autentyczne i przejmujące, że chyba nigdy go nie zapomnę... Zainteresowałam się Karoliną i czekałam na jakiś jej projekt, który trafi w moje upodobania. Stało się tak dopiero w tym roku, ale warto było czekać. Przed Festiwalem Nowa Tradycja wyczytałam, że Karolina zaczęła współpracę z genialnym multiinstrumentalistą Bartem Pałygą. Stworzyli projekt "Wieloma Językami", w którym odwołują się do muzyki regionu, z którego zresztą pochodzi Karolina Cicha - Podlasia. Znając możliwości ich obojga, wiedziałam, że powstanie coś niepowtarzalnego. Do zespołu dołączyli Marta Sołek i Mateusz Szemraj, i w takim też składzie udało mi się ich wreszcie usłyszeć na żywo podczas Festiwalu Skrzyżowanie Kultur, w koncercie poświęconym muzyce polskiej. Czy muszę pisać, że koncert był świetny? Z radością miesiąc później kupiłam płytę i... jest dokładnie taka jak chciałam.
Trudno mi powiedzieć, jak "Wieloma Językami" jest odbierane przez ludzi, którzy nie mają żadnego stosunku emocjonalnego, żadnych wspomnień związanych z Podlasiem. Dla mnie jest to jeden z najbardziej fascynujących regionów Polski, kilka lat temu miałam okazję zwiedzić go dość dokładnie. Zachwyciła mnie tamtejsza wielokulturowość. To piękne, że są wioski, gdzie po jednej stronie ulicy stoi kościół katolicki, a po drugiej cerkiew, to piękne, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów można obejrzeć synagogę i meczet. Żydzi, Tatarzy, nieco bardziej na północ Litwini, ale przecież także Rosjanie, Ukraińcy, Romowie, Białorusini - te wszystkie narody i nacje od zawsze splatały się w rejonach Podlasia, a ich ślady można odnaleźć do dziś. Karolina Cicha postanowiła opracować ich pieśni, robiąc tym samym coś na kształt ścieżki dźwiękowej do moich niezapomnianych podróży. Zrozumiałam czego brakowało mi, kiedy tam byłam - muzyki! Teraz ją mam, ale żeby było ciekawiej, nie w wersji ludowej, tylko uwspółcześnionej (chociaż nie lubię tego słowa). Myślę, że te pieśni stały się dla Karoliny czymś w rodzaju inspiracji do stworzenia czegoś prosto z serca, czegoś swojego. Słychać, że "przegryzła się" przez tą muzykę, że czuje to, co śpiewa i udało jej się stworzyć kolorową mozaikę muzyczną.
Już od pierwszych dźwięków muzycy zarażają swoją energią. Jeśli ktoś nie da się temu pochłonąć w pierwszym utworze - Pas Mocinieli w języku litewskim, to na pewno zrobi to przy drugim kawałku - Za Rieczkaju (po białorusku) słysząc drumlę i śpiew gardłowy Barta Pałygi, wspierane rytmiczną perkusją.
Od trzeciego utworu robi się coraz ciekawej, mamy pieśń ukraińską, cygańską... Moją uwagę zwróciło bardzo charakterystyczne brzmieniowo Sul Sulay - piosenka w języku tatarskim; przeplatające się dźwięki drumli (Pałyga) i dotaru (Szemraj), a także melodia wyśpiewywana przez Cichą przenoszą mnie do opowieści o Tatarach, gdzieś na wschód, jeszcze daleko za granice Polski. Jednak zdecydowanie za najlepszy fragment płyty uznaję dwie pieśni w jidysz. Pierwsza z nich to opowieść o Białymstoku - Bialystok Majn Hejm, druga to przepiękna kompozycja samej Karoliny Cichej - Ałe. W książeczce czytam, że Ałe to "tekst mistyczny bądź miłosny o tęsknocie za Nieobecnym" i myślę, że doskonale udało im się oddać tą treść muzyką. To chyba najspokojniejszy utwór z całej płyty, momentami brzmiący jak modlitwa, a pod koniec wręcz rozdzierająco tęskny. Mam sentyment do pieśni w jidysz, pewnie jeszcze od dzieciństwa, kiedy intensywnie słuchałam kasety z taką muzyką. Bialystok Majn Hejm i Ałe przypomniały mi więc brzmienia, które ostatnio trochę zostawiłam, a przecież wywarły na mnie tak wielki wpływ...
Oczywiście nie można się zatrzymać na tych dwóch piosenkach, chociaż ja mogłabym słuchać ich w kółko, dalej też jest pięknie. Mamy jeszcze pieśń rosyjską, tatarską, a także interesujący Miks Melodii Kurpiowskich. Na koniec Karolina Cicha zostawiła jedyny tu utwór po polsku. Do słów Franciszka Karpińskiego napisała muzykę i tak powstało bardzo ekspresyjne O grzebaniu umarłych. Utwór ten na płycie okazuje się bardzo długi, bowiem zawiera pewien dodatek, ale nie będę zdradzała wszystkiego, chyba muszą pozostać jakieś niespodzianki!
"Wieloma Językami" fascynuje mnie z wielu powodów. Przede wszystkim z racji samego doboru repertuaru - nareszcie ktoś pokazuje różnorodność muzyczną Podlasia. Nie słuchałabym jednak pewnie z takim zapamiętaniem tej płyty, gdyby nie sposób w jaki Cicha & Spółka to zrobili. Mamy tu drobne elementy elektroniczne, stwarzające magiczny klimat, wymieszane z naturalnym brzmieniem akordeonu, wiolonczeli i najróżniejszych instrumentów ludowych - zarówno polskich, jak i np. mongolskich, perskich, arabskich, czy ormiańskich. Bart Pałyga w niektórych utworach wplata swój genialny śpiew gardłowy, ale Karolina Cicha nie próbuje śpiewać w sposób ludowy. Robi to absolutnie po swojemu i za to ją lubię najbardziej. Mam wrażenie, że nie boi się żadnych eksperymentów, w jej śpiewie nie ma asekuracji, są natomiast emocje, niepowtarzalna energia i autentyczność. Jej mocny, charakterystyczny głos rozpoznaje się od pierwszego dźwięku. Jest jedną z tych artystek, które swoją charyzmą "ciągną mnie za rękę", wierzę w każdy jej dźwięk i cieszę się, że wcale nie jest perfekcyjna, tylko spontaniczna i szalona. Taki też jest cały projekt "Wieloma Językami" - zarówno w wersji studyjnej, jak i na koncertach (tu można posłuchać ich występu na Festiwalu Nowa Tradycja).
Dla mnie jest to płyta-wydarzenie, polecam gorąco zapoznanie się z nią w całości, bo trudno za pomocą pojedynczych piosenek oddać rzeczywistą różnorodność tej muzyki.
Karolinę Cichą pierwszy raz usłyszałam już dobre kilka lat temu, zupełnie przypadkiem w telewizji trafiłam na koncert, gdzie wspólnie z Czesławem Mozilem śpiewali i grali na dwa akordeony Bal na Gnojnej. Uwielbiam tę piosenkę, a ich wykonanie było tak autentyczne i przejmujące, że chyba nigdy go nie zapomnę... Zainteresowałam się Karoliną i czekałam na jakiś jej projekt, który trafi w moje upodobania. Stało się tak dopiero w tym roku, ale warto było czekać. Przed Festiwalem Nowa Tradycja wyczytałam, że Karolina zaczęła współpracę z genialnym multiinstrumentalistą Bartem Pałygą. Stworzyli projekt "Wieloma Językami", w którym odwołują się do muzyki regionu, z którego zresztą pochodzi Karolina Cicha - Podlasia. Znając możliwości ich obojga, wiedziałam, że powstanie coś niepowtarzalnego. Do zespołu dołączyli Marta Sołek i Mateusz Szemraj, i w takim też składzie udało mi się ich wreszcie usłyszeć na żywo podczas Festiwalu Skrzyżowanie Kultur, w koncercie poświęconym muzyce polskiej. Czy muszę pisać, że koncert był świetny? Z radością miesiąc później kupiłam płytę i... jest dokładnie taka jak chciałam.
Trudno mi powiedzieć, jak "Wieloma Językami" jest odbierane przez ludzi, którzy nie mają żadnego stosunku emocjonalnego, żadnych wspomnień związanych z Podlasiem. Dla mnie jest to jeden z najbardziej fascynujących regionów Polski, kilka lat temu miałam okazję zwiedzić go dość dokładnie. Zachwyciła mnie tamtejsza wielokulturowość. To piękne, że są wioski, gdzie po jednej stronie ulicy stoi kościół katolicki, a po drugiej cerkiew, to piękne, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów można obejrzeć synagogę i meczet. Żydzi, Tatarzy, nieco bardziej na północ Litwini, ale przecież także Rosjanie, Ukraińcy, Romowie, Białorusini - te wszystkie narody i nacje od zawsze splatały się w rejonach Podlasia, a ich ślady można odnaleźć do dziś. Karolina Cicha postanowiła opracować ich pieśni, robiąc tym samym coś na kształt ścieżki dźwiękowej do moich niezapomnianych podróży. Zrozumiałam czego brakowało mi, kiedy tam byłam - muzyki! Teraz ją mam, ale żeby było ciekawiej, nie w wersji ludowej, tylko uwspółcześnionej (chociaż nie lubię tego słowa). Myślę, że te pieśni stały się dla Karoliny czymś w rodzaju inspiracji do stworzenia czegoś prosto z serca, czegoś swojego. Słychać, że "przegryzła się" przez tą muzykę, że czuje to, co śpiewa i udało jej się stworzyć kolorową mozaikę muzyczną.
Już od pierwszych dźwięków muzycy zarażają swoją energią. Jeśli ktoś nie da się temu pochłonąć w pierwszym utworze - Pas Mocinieli w języku litewskim, to na pewno zrobi to przy drugim kawałku - Za Rieczkaju (po białorusku) słysząc drumlę i śpiew gardłowy Barta Pałygi, wspierane rytmiczną perkusją.
Od trzeciego utworu robi się coraz ciekawej, mamy pieśń ukraińską, cygańską... Moją uwagę zwróciło bardzo charakterystyczne brzmieniowo Sul Sulay - piosenka w języku tatarskim; przeplatające się dźwięki drumli (Pałyga) i dotaru (Szemraj), a także melodia wyśpiewywana przez Cichą przenoszą mnie do opowieści o Tatarach, gdzieś na wschód, jeszcze daleko za granice Polski. Jednak zdecydowanie za najlepszy fragment płyty uznaję dwie pieśni w jidysz. Pierwsza z nich to opowieść o Białymstoku - Bialystok Majn Hejm, druga to przepiękna kompozycja samej Karoliny Cichej - Ałe. W książeczce czytam, że Ałe to "tekst mistyczny bądź miłosny o tęsknocie za Nieobecnym" i myślę, że doskonale udało im się oddać tą treść muzyką. To chyba najspokojniejszy utwór z całej płyty, momentami brzmiący jak modlitwa, a pod koniec wręcz rozdzierająco tęskny. Mam sentyment do pieśni w jidysz, pewnie jeszcze od dzieciństwa, kiedy intensywnie słuchałam kasety z taką muzyką. Bialystok Majn Hejm i Ałe przypomniały mi więc brzmienia, które ostatnio trochę zostawiłam, a przecież wywarły na mnie tak wielki wpływ...
Oczywiście nie można się zatrzymać na tych dwóch piosenkach, chociaż ja mogłabym słuchać ich w kółko, dalej też jest pięknie. Mamy jeszcze pieśń rosyjską, tatarską, a także interesujący Miks Melodii Kurpiowskich. Na koniec Karolina Cicha zostawiła jedyny tu utwór po polsku. Do słów Franciszka Karpińskiego napisała muzykę i tak powstało bardzo ekspresyjne O grzebaniu umarłych. Utwór ten na płycie okazuje się bardzo długi, bowiem zawiera pewien dodatek, ale nie będę zdradzała wszystkiego, chyba muszą pozostać jakieś niespodzianki!
"Wieloma Językami" fascynuje mnie z wielu powodów. Przede wszystkim z racji samego doboru repertuaru - nareszcie ktoś pokazuje różnorodność muzyczną Podlasia. Nie słuchałabym jednak pewnie z takim zapamiętaniem tej płyty, gdyby nie sposób w jaki Cicha & Spółka to zrobili. Mamy tu drobne elementy elektroniczne, stwarzające magiczny klimat, wymieszane z naturalnym brzmieniem akordeonu, wiolonczeli i najróżniejszych instrumentów ludowych - zarówno polskich, jak i np. mongolskich, perskich, arabskich, czy ormiańskich. Bart Pałyga w niektórych utworach wplata swój genialny śpiew gardłowy, ale Karolina Cicha nie próbuje śpiewać w sposób ludowy. Robi to absolutnie po swojemu i za to ją lubię najbardziej. Mam wrażenie, że nie boi się żadnych eksperymentów, w jej śpiewie nie ma asekuracji, są natomiast emocje, niepowtarzalna energia i autentyczność. Jej mocny, charakterystyczny głos rozpoznaje się od pierwszego dźwięku. Jest jedną z tych artystek, które swoją charyzmą "ciągną mnie za rękę", wierzę w każdy jej dźwięk i cieszę się, że wcale nie jest perfekcyjna, tylko spontaniczna i szalona. Taki też jest cały projekt "Wieloma Językami" - zarówno w wersji studyjnej, jak i na koncertach (tu można posłuchać ich występu na Festiwalu Nowa Tradycja).
Dla mnie jest to płyta-wydarzenie, polecam gorąco zapoznanie się z nią w całości, bo trudno za pomocą pojedynczych piosenek oddać rzeczywistą różnorodność tej muzyki.
Komentarze
Prześlij komentarz