Alamut


Rzadko piszę tu o zespołach, o których nie wiem prawie nic, ale Alamut jest właśnie jednym z nich. Jednak to nie powstrzyma mnie od napisania kilku słów o jednej z najciekawszych POLSKICH płyt ostatnich lat. Chociaż polscy muzycy, płyta ani trochę polska nie jest. Słychać tu wpływy muzyki arabskiej, ale bardzo mi trudno określić jasno źródło inspiracji. Wszystko to z odrobiną jazzu,subtelnej elektroniki, niewątpliwie doskonale zagrane i zaśpiewane. Ciężko byłoby pisać o każdym utworze osobno, tak mamy tu nierozerwalną całość. Bardzo lubię słuchać płyt w całości, ale zwykle też wybieram sobie jakieś ulubione kawałki, do których później wracam, inaczej jest z Alamutem - tej płyty słucham zawsze w całości.

Dlaczego Alamut tak mnie urzeka? Ta płyta brzmi tak, jakby muzycy usiedli sobie w jednym małym, ciemnym pokoju, może jedynie oświetlonym przez świece i... grali. Tak po prostu. Nie mam poczucia wielkiej skomponowanej całości, tyle tu jest swobody, przestrzeni i zabawy. Ach, jak ja uwielbiam zabawę muzyką. Od razu rozwieję wszelkie wątpliwości odnośnie "kameralnego nagrywania w małym pokoju" - nie jest to płyta wyłącznie kołysząco-balladowa. Nie, oni grają to, co podsuwa im dusza i serce. Chyba najbardziej szaleje tu wokalistka - Asja. Pokazuje nam jak różnorodną może mieć barwę głosu, raz cieplejsza, raz ostrzejsza, naśladuje śmiech, okrzyki - jednym słowem: eksperymentuje. To lubię i cenię, chyba nawet bardziej niż wielkie, piękne głosy, których właściciele nie robią z nimi nic ciekawego. Warto też zwrócić uwagę na brzmienie instrumentów perkusyjnych (Adam Różański, Bogusz Wekka), charakterystycznego bębna - bendir (Shiva Wójcicki, Adam Różański), ewidentnie przenoszących nas gdzieś w rejony północnej Afryki. Nie można pominąć także czarującego klarnecisty (Jakub Borysiak) i dodającego innej ciekawej barwy instrumentu dętego - ney (Alpago Polat). Te wszystkie barwy splatają się, nadając płycie Alamuta zupełnie magiczne brzmienie. Zdecydowanie Alamut gra muzykę magiczną, niemal mistyczną. Wprowadzają słuchacza w trans, przyciągają go do siebie i gwarantuję Wam, że od tej płyty nie można się uwolnić, a już na pewno nie można o niej zapomnieć. Płytę Alamuta polecam zwłaszcza tym, którzy dawno nie zdziwili się, jakie piękne rzeczy i inne od otaczającej nas tandety tworzy się w naszym kraju.

Podsyłam kilka linków do utworów z płyty:
In the Gardens of Alamut Part 1&2
Daglar
Sinan's Dream
A reszty mogą posłuchać ci, którzy upolują płytę w Empiku lub poszukają jej w internecie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fado - o co w tym chodzi?

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Muzyczna wyspa Yumi Ito [Yumi Ito "Ysla"]