Fado cz. I - Amália Rodrigues


Najwyższa pora rozpocząć wpisy o fado. Trudno byłoby mi to zamknąć tylko w jednej opowieści, jednego dnia, niech więc będzie ich kilka. I niech zacznie... Królowa!
Foi Deus
W Polsce słychać teraz o kilku gwiazdach fado, prawie każda z nich inspiruje się Amalią, ale ja wciąż mam niedosyt samej Amalii. Gdyby nie ona, prawdopodobnie Mariza nie śpiewałaby dziś w taki sposób, a może nawet całe fado nie osiągnęłoby takiej popularności, gdyby nie dokonania Amalii. To Barco Negro i francuski film Les Amants du Tage otworzył jej drzwi do niesłychanej popularności do Fracji i kariery w pozostałej części Europy. Amalia w niezwykły sposób potrafiła łączyć fado, piosenki ludowe, pieśni w językach narodowych krajów, w których śpiewała... tak, że tworzyła na każdym koncercie niezapomniany spektakl. Zachwycamy się coraz nowszymi postaciami fado, ale ja cały czas zastanawiam się, czy któraś z nich ma tak ogromną szlachetność w głosie jak Amalia (Gaivota). Nie ma drugiej takiej pieśniarki, która łączyłaby delikatność i lekość z ogromną mocą. Są tacy pieśniarze, których lubię w tych fado-wyciskaczach łez, są tacy, których wolę, jeśli śpiewają fado skoczne i radosne. Amalia brzmi perfekcyjnie w każdym fado. Ma w sobie światło, to pewne (Uma casa portuguesa), ale potrafi też dosięgać prawdziwego tragizmu, rozdzierać serce słuchaczy jak w moim ukochanym Maldição do melodii Fado Cravo. Lubię Amalię, kiedy dotyka takiego smutku ostatecznego. Może to światło w jej głosie sprawia właśnie, że te melodie wcale nie wprowadzają mnie w ponury nastrój, tylko zwykle się uśmiecham...no może przez łzy. Ale pewnie też uśmiecham się dlatego, że słyszę kogoś, kto z śpiewa z taką dbałością o każdy dźwięk, słowo. Amalia potrafiła przyjąć napisany dla niej wiersz, ale zmieniać w nim kilka słów (o ile oczywiście autor się na to zgodził) tylko dlatego, że nie odpowiadało jej ich brzmienie, było niemuzyczne. Nie przestaje mnie zaskakiwać jej muzykalność. W jej wykonaniach nic nie jest przypadkowe, ale nie ma w nich powtarzania utrwalonych schematów, ona cały czas czegoś poszukiwała. Pisali dla niej wielcy poeci, najlepsi kompozytorzy, ale Amalii też zdarzało się pisać wiersze. Chyba najpiękniejszy z nich to Estranha forma de vida. Pierwszy utwór Amalii, który sprawił, że zaczęłam się jej bardziej bardziej przysłuchiwać. Może też dlatego, że nikt nigdy nawet nie zbliżył się do ideału Amalii wykonując ten utwór. To ona sprawia, że Estranha forma de vida jest jej wyznaniem, że wierzymy w każde jej słowo. Co zabawne, wierzymy nawet nie rozumiejąc tekstu. Amalia przekonuje swoimi słowami, wiemy, że płyną one prosto z jej serca. Tu nie ma ani odrobiny kłamstwa. Jest czysta emocja, są słowa, które ona rozumie, są dźwięki, które trafiają wprost do serca.
No dobrze, ale jeśli zrobiło się za smutno, to posłuchajmy Amalii w innych językach niż portugalski. Tu też możemy zaobserwować ciekawą rzecz. Rzadko zdarza się, żeby jakiś artysta brzmiał tak dobrze w tylu językach. Chociaż Amalia nie lubiła śpiewać np. po francusku, uważała, że ma złą wymową i być może wielu to potwierdzi, jakość jej śpiewania nie zmniejszała się w tym języku. Zawsze było pięknie i naturalnie. Czy to po hiszpańsku w pieśni Fallaste Corazón, uwielbianej zwłaszcza w Meksyku, czy po francusku w Aie, Mourir pour toi (http://www.youtube.com/watch?v=j30jzcUHI2w&feature=related) napisanej dla niej przez Aznavoura, czy po włosku La Tarantella, aż wreszcie i po angielsku The nearness of you.
Teraz pewnie pojawią się wątpliwości: to Amalia jest w końcu pieśniarką fado, czy nie? Ma w sobie Portugalię, to na pewno. Ma w sobie portugalskie saudade. Dziś już właściwie nie wiadomo jakie było to fado przed Amalią, nawet ci, którzy śpiewali w tych samych czasach co ona, często przejmowali jej sposób śpiewania, pełen ozdobników.
Amalia dla mnie wciąż nie jest do końca odkryta. Cały czas poznaję jej twórczość, co chwila pojawiają się jakieś nowe moje ulubione kompozycje. Pochłonęłam książkę, którą napisał Vitor Pavão dos Santos, gdzie właściwie sama Amalia opisuje swoje życie. Chcę więcej i więcej... Bo chociaż Amalia zmarła 13 lat temu, pozostawiła po sobie tak wiele nagrań, także kilka filmów, w których zagrała i zaśpiewała, że można by jej słuchać bez końca! Zatem słuchajcie i podziwiajcie.
A na zakończenie jeszcze taki drobiazg :)
Vou dar de beber á dor

Komentarze

  1. Witam, czekam na ciąg dalszy! Szczególnie na zapowiedziany na Luzomanii wpis o Aldinie Duarte. Nie jest chyba w Polsce zbyt znana, więc tym bardziej zżera mnie ciekawość, jak odbierasz jej interpretacje fado, poszukiwania nowych tekstów. Pozdrawiam, KAT.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety mój portugalski wciąż nie jest na tyle dobry, żeby zagłębić się w teksty, które pisze Aldina, ale może kiedyś. Na razie wyłapuję ogólny sens i odbieram jej śpiew zmysłami ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz