Nie samym fado Lizbona żyje! / Lisbon Cannot Live on Fado Alone!

[English below]

Wiecie, że fado fascynuje mnie od lat i głównie dla tej muzyki regularnie jeżdżę do Lizbony. Byłoby jednak kłamstwem stwierdzenie, że Lizbona to tylko fado. W tym mieście na każdym rogu można usłyszeć dźwięki z różnych stron świata. Tam naprawdę cały czas grają i śpiewają. W najważniejszych punktach turystycznych ustawiają się świetni, profesjonalni muzycy. Nie liczą oni jedynie na drobne wrzucone do futerału, sprzedają także swoje płyty. Ich uliczne granie jest zupełnie inne niż to, które znamy z Polski. Są to muzycy w większości już całkiem znani, mają stałe punkty, w których można ich posłuchać.

Widok z Portas do Sol. Fot. Dorota Cieślińska-Brodowska

Jednym z takich zespołów jest Nôs Raíz. Grają oni często na Starej Przystani koło Praça do Comércio. Czy może być coś przyjemniejszego niż tradycyjna, kołysząca tanecznymi rytmami muzyka kabowerdyjska u wybrzeży Tagu? Ja usłyszałam ich w piękny słoneczny dzień (ponad 20 stopni w słońcu), widząc wielką świąteczną choinkę w tle. Już samo to połączenie było zachwycające, ale przede wszystkim ci muzycy naprawdę dobrze grali. Kupiłam ich dwie płyty i na pewno chętnie będę się nimi rozgrzewać. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że jedną z wielu osób tańczących na Starej Przystani w rytm ich muzyki, była Mayra Andrade. W Lizbonie świat wydaje się taki mały, wszyscy moi ulubieni artyści w każdej chwili mogą pojawić się w pobliżu!


Drugim zespołem, który bardzo mi się spodobał, był Port Do Soul. Przechodziłam koło Miradouro de Santa Luzia i usłyszałam stamtąd dźwięk gitary portugalskiej, ale nie było to fado. Port Do Soul to dwóch gitarzystów, jeden gra w dość tradycyjny sposób na gitarze portugalskiej, a drugi na klasycznej – traktując ją w sposób niemal perkusyjny, co nadaje ich brzmieniu lekko rockowy charakter. Uważam, że chłopaki mają oryginalny pomysł na swoją muzykę. Zresztą posłuchajcie sami:


Jeśli z Miradouro de Santa Luzia pójdziecie nieco wyżej, na Portas do Sol usłyszeć możecie dźwięki brazylijskie. Siada tam często z gitarą Leo Dinniz – świetny wokalista i gitarzysta. Zauroczył mnie, kiedy naśladował głosem trąbkę, ale nie tylko w tej roli był doskonały. Grał i śpiewał z fantastyczną lekkością, wyczuciem. Wokół niego zbierała się grupka słuchaczy i wcale się temu nie dziwię, bo chciało się słuchać tych łagodnych dźwięków bez końca.
Lizbońskie place rozbrzmiewają przede wszystkim muzyką kabowerdyjską, angolańską i brazylijską. Nie wiem, czy jest w Europie drugie tak bardzo muzyczne miasto. Ktoś ciągle albo nuci melancholijne piosenki, albo porywa do energicznego tańca. Jest tyle słońca i radości! Pewnie mniej uderzyłoby mnie to w lecie, ale teraz, kiedy przyjechałam do Lizbony z zimnej, szarej Polski, nie mogłam przestać się zachwycać. Nawet ostatniego dnia wieczorem, kiedy wybrałam się podziwiać świąteczne oświetlenie na Rua Augusta, usłyszałam ciekawego muzyka grającego na... pile. Chociaż w jego repertuarze były głównie popowe hity, to dźwięk tego instrumentu idealnie pasował do otaczającej mnie świątecznej aury. Łączył się w spójną całość z rozświetloną ulicą i ulatującym co chwila dymem z pieczonych kasztanów. Lizbona o tej porze roku jest przepiękna.
Ci muzycy, których tu wymieniłam, to tylko pojedyncze przykłady. Jest ich w mieście znacznie więcej, z pewnością każdy z Was znajdzie swoich ulubionych. Odtwarzam sobie w głowie teraz te wszystkie uśmiechy i dźwięki pełne słońca, próbuję nimi rozświetlać zimową aurę w Polsce. Jest ciężko, powroty z Lizbony są zawsze trudne. Na szczęście zostają płyty – one zawsze pomagają.

Portugalskie zakupy. Jak na mnie, to i tak niewielkie ;)


You know that fado has fascinated me for years and it is mainly for this music that I regularly go to Lisbon. However, it would be a lie to say that Lisbon is just about fado alone. In this city on every corner you can hear sounds from all over the world. They really play and sing all the time there. The most important tourist spots gather oodles of excellent, professional musicians who don't just count on some cash dropped into their instrument cases but also sell their records. Their busking is completely different than the busking we know from Poland. They are mostly quite well-known musicians who have fixed points where you can listen to them.
One such band is Nôs Raíz. They often play at the Old Harbour near Praça do Comércio. Could there be anything better than the traditional Cape Verdean music on the banks of the Tagus, rocking with dance rhythms? I heard them on a beautiful sunny day (over 20 degrees Celsius in the sun) with a huge Christmas tree in the background. The combination itself was stunning, but above all these musicians played really well. I bought their two albums and surely I will be happy to warm myself up with them in the long winter evenings. Curiously enough, one of the many people dancing at the Old Harbor to the rhythm of their music was Mayra Andrade. In Lisbon the world seems to be so small, all my favourite artists can show up in the vicinity at any time!


The second band I really liked was Port Do Soul. I was passing by Miradouro de Santa Luzia when I heard the sound of a Portuguese guitar from there, but it was not fado. Two guitarists make up Port Do Soul, one playing the Portuguese guitar in a rather traditional way and the other one – the classical guitar, treating it almost like a percussive instrument, which lends a slightly rocky character to the duo's sound. I think the guys have an original idea for their performance. Anyway, listen for yourselves: 


If you go from Miradouro de Santa Luzia a bit up to Portas do Sol, you can hear Brazilian tunes. Leo Dinniz, a great singer and guitarist, often sits there with his guitar. He captivated me with his vocal imitation of the trumpet, but not only in this role was he perfect. He played and sang with fantastic lightness and sensitivity. A group of listeners gathered around him and I wasn't surprised at all when they seemed willing to listen to those gentle sounds forever.
The Lisbon squares resound primarily with Cape Verdean, Angolan and Brazilian music. I don’t think there is another so musical a city in Europe. Someone constantly either murmurs melancholic songs or starts to their feet in a frantic dance. There is so much sun and exuberance! It would probably have struck me less in the summer, but now, when I came to Lisbon from cold, grey Poland, I couldn't help the delight. Even on the last day in the evening, when I went to admire the Christmas lights on Rua Augusta, I heard an interesting musician playing the... saw. Although his repertoire consisted mainly of pop hits, the sound of this instrument perfectly matched the Christmas aura surrounding me. It merged into a coherent whole with the illuminated street and the occasional scent of roasted chestnuts. At this time of year, Lisbon is simply marvellous.
The musicians I have mentioned here are just separate examples. There are many more of them in the city, each of you will surely find his or her favourites. I am playing back all those smiles and sounds full of sunshine in my head, trying to lighten up the winter aura in Poland with them. It is difficult, the returns from Lisbon are always difficult. Luckily, there are some records left – they always help.

Komentarze

  1. Ja też odwiedzam Portugalię dla muzyki, ale całkiem innej. Tej która dotarła tam z Angolii ( dawnej koloni Portugali). Oczywiście jest to semba oraz pochodne np. kizomba. We wszystkich miejscach spotkań są zawsze ludzi z Polski. To mnie mile zaskakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, coraz więcej jest w Lizbonie Polaków, nie dziwię się, bo to niezwykłe miasto! Ja jeżdżę tam głównie dla fado, ale inne dźwięki też z przyjemnością chłonę :) Polecam również dwa pozostałe posty dotyczące mojego ostatniego pobytu w Lizbonie:
      https://prawdziwa-muzyka.blogspot.com/2018/12/lizbona-dzien-1-noc-pena-wrazen-na-rua.html
      https://prawdziwa-muzyka.blogspot.com/2018/12/z-fado-do-samego-rana.html

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz