Płytowe podsumowanie 2021 roku


Bardzo lubię ten moment na początku każdego stycznia, kiedy siadam do wybierania najlepszych płyt ostatniego roku. Mam świadomość, że zawsze porywam się na coś trochę niemożliwego, bo jak porównywać ze sobą albumy z różnych gatunków, krajów, niemające ze sobą pozornie nic wspólnego? Zawsze jednak wydaje mi się, że jest jakaś nić łącząca muzykę, która mi się podoba.

W 2021 roku posłuchałam chyba kilkudziesięciu nowych płyt i większość z nich była naprawdę dobra. Lista rozczarowań na szczęście okazała się krótka i dość przewidywalna!

Do ostatniej chwili wahałam się, o których zachwytach powinnam napisać. Ostatecznie zdecydowałam, że wybiorę 10 najlepszych albumów. Jak zwykle postanowiłam też kilka płyt dodatkowo wyróżnić, bo chociaż nie zmieściły na liście najlepszych, to nadal uważam, że warto je znać.

Podsumowanie płytowe 2021 – czas start!

 

1. Gisela João Aurora

Muszę przyznać, że to był mój numer 1 już w kwietniu, tuż po premierze. Nie mogłam się otrząsnąć z ogromu emocji, jakie wywołał we mnie ten album. Gisela Joao nagrała nie tylko najlepszą płytę w swojej dyskografii, ale też jedną z najciekawszych w świecie fado, jakich miałam okazję kiedykolwiek posłuchać. Chociaż wcale nie jest to tradycyjnie brzmiący krążek.

Producentem „Aurory” został Michael League z zespołu Snarky Puppy, a większość utworów to nowe kompozycje, część napisana przez samą Giselę. Klasyczny skład gitarowy wzbogacony jest łagodną elektroniką i intensywnym brzmieniem basu tak, że całość zyskała mroczny, zimny, niemal industrialny klimat. Nie mam tu jednak wrażenia połączenia dwóch różnych światów, doklejenia czegoś nienaturalnego do akustycznych gitar. Artystom udało się zbudować wielowarstwową przestrzeń, w której każdy dźwięk jest uzasadniony i uwypukla tragizm charakterystyczny dla fado. Odnoszę wrażenie, że punktem wyjścia do stworzenia tego brzmienia był niski, głęboki głos Giseli oraz jej pełne wręcz teatralnej ekspresji i patosu interpretacje. Chłód warstwy instrumentalnej czy zastosowana duża ilość pogłosu stanowią świetną przeciwwagę dla wokalu, a jednocześnie go uzupełniają.

Fantastyczne na tej płycie są zarówno pojedyncze kompozycje – z których wyróżnia się przede wszystkim wywołująca u mnie nieustannie gęsią skórkę Louca – jak i konstrukcja całości. Podzielone na trzy części tradycyjne Fado Cravo/Menor tworzy klamrę i określa kierunek budowanego napięcia. Pomiędzy tym przeplatają się dopracowane harmonicznie i melodycznie piosenki (oraz jedna guitarrada), czasem bliższe fado i brzmieniu akustycznemu, czasem wysuwające na pierwszy plan syntezatory – jak np. w Saia da Herança.

Ten krótki, bo mający zaledwie 36 minut album za każdym razem odkrywa przede mną jakieś nowe niuanse, porusza inne struny. Piękno kompozycji na Aurorze, melancholia i chłód, a także intensywność interpretacji Giseli absolutnie mnie pochłaniają i wzruszają.

Posłuchaj fragmentu: Louca


2. Szymon Komasa „Piosenki z Kabaretu Starszych Panów. Laboratorium”

Wiosną nie mogłam się oderwać od płyty Giseli João, jesienią od albumu Szymona Komasy. Jestem zachwycona tym, jak zostały tu zaaranżowane i zinterpretowane piosenki Kabaretu Starszych Panów. Cieszę się, że młode pokolenie nie boi się odczytywania ich inaczej, po swojemu. Więcej o tej płycie pisałam w swojej recenzji tutaj

Posłuchaj fragmentu: Piosenka jest dobra na wszystko





3. Jazzmeia Horn & Her Noble Force Dear Love

Obserwuję tę wokalistkę od czasu jej pierwszej płyty, a kiedy tylko przyjechała na koncert do Polski od razu na niego pobiegłam, ale dopiero na swoim najnowszym albumie oczarowała mnie ona w pełni. Tym razem Jazzmeia zebrała większy, big-bandowy skład, całość wydała we własnej wytwórni, odpowiada też za aranże. Mam poczucie, że takie gęste jazzowe granie – przywodzące mi trochę na myśl z jednej strony orkiestrę Gila Evansa, z drugiej szorstkość Charlesa Mingusa – to coś, w czym wokalistka ta odnajduje się szczególnie dobrze. Powala jej swoboda wokalna, niezwykła energia i spontaniczność. Lubię też na tej płycie to, że nie jest ona idealna, wycyzelowana co do milimetra, dzięki temu staje się bardzo żywa i autentyczna. I totalnie wciąga mnie swoją różnorodnością – od szalonych improwizacji scatem, przez gospelowo-soulowe fragmenty, melorecytacje do rozbudowanych, skomplikowanych harmonicznie aranżacji.

Posłuchaj fragmentu: Nia


4. Bastarda Trio & João de Sousa Fado

Nietypowo w tym roku najlepiej oceniłam te płyty z fado, które dość mocno uciekają od tradycji tego gatunku. Co więcej – Bastarda Trio to przecież zespół polski, a João de Sousa wcale pieśniarzem fado nie jest i również od wielu lat mieszka z naszym kraju! Nie ma tu też gitary portugalskiej, a mimo to zachwyciłam się przedstawionymi przez tych artystów interpretacjami przebojów Amálii Rodrigues i kilkoma tradycyjnymi melodiami. Na każdym kroku czuję, że muzycy ci doskonale rozumieją ducha fado. Wplatają w to ekspresję tanga czy muzyki klezmerskiej i pokazują, jak blisko brzmienia te związane są z portugalską melancholią. Dzięki oryginalnym aranżacjom i wykorzystaniu instrumentów rzadko pojawiających się w fado (klarnet, wiolonczela) piosenki nabrały nowych barw i świeżości, nie tracąc jednocześnie swojego oryginalnego charakteru. Bardzo to udane polsko-portugalskie połączenie!

Posłuchaj fragmentu: Livre


5. Noa & Gil Dor Afterallogy

Noa i Gil Dor grają razem od 30 lat, ale dopiero ostatni rok sprowokował ich do stworzenia płyty w duecie. W trudnych pandemicznych czasach, gdy nie mogli koncertować, zdecydowali się wejść do studia i zarejestrować w nim swoje ukochane standardy jazzowe. Takie albumy – tylko wokal i gitara – nie są łatwe, bo wymagają doskonałego wyczucia i prawdziwej wirtuozerii, by naprawdę przykuć uwagę słuchacza. Ale im się to świetnie udaje – każdy dźwięk w ich wykonaniu jest wypieszczony, każdy drobiazg dopracowany. Niezwykłe jest ich współodczuwanie muzyki. To płyta kojąca, ale nie nudna, jeśli słucha się jej uważnie, dając sobie czas i przestrzeń na wejście w poszczególne melodie. Noa jak zwykle jest doskonała wokalnie, uwielbiam płynąć z jej świadomie prowadzoną frazą, uśmiechać się pod wpływem pełnej humoru lekkości. Cieszę się, że wróciła do swoich jazzowo-musicalowych korzeni.

Posłuchaj fragmentu: Anything Goes


6. Teresinha Landeiro Agora

Bardzo jestem szczęśliwa, że ta pieśniarka fado, którą znam i obserwuję od wielu lat, tak pięknie się rozwinęła. Jej debiutancka płyta miała w sobie dużo wspaniałej młodzieńczej energii i światła, a teraz, za sprawą albumu Agora Teresinha pokazuje się już światu jako świadoma i dojrzała artystka. Nie jest to pieśniarka, która będzie próbowała zrewolucjonizować fado, nadal bliska jest brzmieniowo tradycji, ale na nowym krążku nie brakuje bardzo interesujących kompozycji i stylizacji wychodzących poza utarte schematy. Warto również podkreślić, że Teresinha jest autorką wielu tekstów na płycie. Najciekawsze jest dla mnie jednak przyglądanie się temu, jak z roku na rok zmienia się głębia proponowanych przez nią interpretacji. Skoczne i lekkie fado w jej wykonaniu nadal ma sobie to cudowne światło, ale poważne ballady zyskują coraz większy ciężar. Każda fraza prowadzona przez Teresinhę jest bardzo przemyślana, a kulminacje budowane stopniowo. Wokalistka gra kontrastami, różnorodnością barw i jednocześnie dopracowuje nawet najmniejsze melizmaty. Zestawienie tego niezwykłego wokalu z doskonałą warstwą gitarową musiało skończyć się stworzeniem świetnej płyty.

Posłuchaj fragmentu: O Tempo

 

7. Misia Furtak Wybory

Do płyt eksponujących polityczno-społeczne zaangażowanie zawsze podchodzę trochę jak do jeża. Znając jednak wrażliwość Misi Furtak wiedziałam, że mogę jej ufać i nie zawiodłam się. Wybory – podobnie jak wcześniejsze Co przyjdzie? – zachwycają przede wszystkim przestrzennym brzmieniem i udanym połączeniem rockowej ekspresji z minimalistyczną delikatnością. Dużo tu dobrych kompozycji z ciekawym instrumentarium (te delikatne smyczki i dęte, a z drugiej strony szorstkie gitary), wysmakowanych aranżacyjnie. Ale to nie tylko zbiór pojedynczych piosenek, oderwanych opowieści. To cała duża kompozycja z licznymi napięciami, rozprężeniami, wciągająca słuchacza w inny świat. Wreszcie warstwa tekstowa – Misia snuje historie o dzisiejszym społeczeństwie, relacjach międzyludzkich, ale też o wchodzącej w to wszystko z butami polityce. Jej przekaz, choć ubrany w tak łagodne dźwięki, okazuje niezwykle mocny – metafory Misi trafiają w samo sedno.  

Posłuchaj fragmentu: Jest z nami


8. Diana Vilarinho

Płyty Diany Vilarinho wypatrywałam od czasu, gdy kilka lat temu usłyszałam ją na żywo w Lizbonie. Wtedy pieśniarka ta wydała mi się oryginalna i bardzo byłam ciekawa, w jakim kierunku pójdzie. Gdy dowiedziałam się, że jej pierwszy album produkuje Ricardo Ribeiro, byłam już spokojna. I choć wpływ jednego z moich ukochanych pieśniarzy widać na tej płycie zarówno w doborze kompozycji (jedną również napisał), jak i interpretacjach Diany, to jednak jej ekspresja jest skrajnie odmienna. To bardzo surowa brzmieniowo wokalistka, śpiewająca prawie bez ozdobników, z niezauważalną często wibracją, ale szalenie intensywna emocjonalnie. Potrafi przeszywać dźwiękiem w wysokich rejestrach i otulać tajemnicą w niskich. Wydaje mi się, że w zalewie przesłodzonych kopii Amálii mało dziś spotyka się takich głosów w fado. Z przyjemnością podążam zarówno za jej opowieściami, jak i cudownym brzmieniem gitary portugalskiej Bernardo Couto. Nieczęsto w fado zdarzają się tak dobre debiuty. Tym bardziej cieszę się, że już we wrześniu pieśniarka ta pojawi się na trzech Nocach Fado podczas Gdańsk Lotos Siesta Festival. Mam nadzieję, że polska publiczność doceni Dianę!

Posłuchaj fragmentu: Quando a Dor Bateu a Porta


9. Marco Oliveira Ruas e Memórias

Także w przypadku tej płyty nazwisko producenta ma bardzo mocny wpływ na brzmienie całości. Zmarły dwa lata temu José Mário Branco był według mnie jednym z najwspanialszych kompozytorów w świecie fado, a albumy, nad którymi czuwał wyróżniają się charakterystycznym nastrojem. Dokładnie tak jest w przypadku najnowszego krążka Marco Oliveiry. Z pewnością spodoba się on wszystkim, którzy nie lubią w fado gwałtownych emocji i bliższa jest im ekspresja Carlosa do Carmo niż Marizy. Marco zresztą sięga tutaj też po przeboje Carlosa i jest świetnym kontynuatorem jego sposobu śpiewania. Lubię wracać do albumu Ruas e Memórias głównie ze względu na kompozycje – mimo że nie ma tu żadnych innowacji instrumentalnych, każdy utwór odkrywa przede mną coś ciekawego harmonicznie. I choć preferuję w fado większe emocjonalne skrajności, dobrze czasem dla odmiany posłuchać czegoś tak pięknie łagodnego.

Posłuchaj fragmentu: Nenhum de Nós

 

10. Ralph Kaminski Kora

To absolutny debiut na moim blogu i w podsumowaniu – nigdy nie było tutaj ani Ralpha Kaminskiego, ani Maanamu czy Kory. W końcu jednak nastąpił ten moment i odnalazłam w ich muzyce coś bliskiego mojej wrażliwości. Album Kora nie tylko ukazał mi ogromny talent samego Ralpha, ale też sprawił, że zaczęłam z uwagą słuchać poetyckich tekstów Kory, które wcześniej jakoś do mnie nie trafiały. Materiał, który znalazł się na tej płycie po raz pierwszy zaprezentowany został podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej i rzeczywiście jest to projekt bardzo teatralny, wystylizowany, wyreżyserowany od pierwszego do ostatniego dźwięku. Urzekła mnie spójność tej opowieści, ale przede wszystkim ekspresja Ralpha, sposób w jaki odczytał te piosenki i uczynił je swoimi. Przejmująco dopasowują się one do dzisiejszych czasów. Jego interpretacje są szalenie przekonujące, a siła przekazu, nawet w tych prawie wyszeptanych słowach, wywołuje dreszcze. A przecież o to właśnie chodzi w muzyce.

Posłuchaj fragmentu: Po prostu bądź

 

Na koniec pora na wyróżnienia! W tym roku jest ich aż 5 – ułożone w kolejności alfabetycznej.

Karolina Cicha Karaimska mapa muzyczna – za ukazanie dźwiękowego bogactwa muzyki Karaimów;

Tiago Correia E Decididamente – za przywołanie ducha dawnego fado w męskich interpretacjach;

Yumi Ito & Szymon Mika Ekual – za genialne wokalno-gitarowe zgranie i duetową spójność odczuwania muzyki;

Salvador Sobral bpm – za świetny mix gatunkowy i ogromną wrażliwość;

Veronica Swift This Bitter Earth – za wszystkie najwyższej jakości wokalne szaleństwa i cudowną jazzową staroświeckość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz