Podsumowanie 2014 roku - portugalski dodatek

Tak to ze mną jest, że czasem pewne wpisy pojawiają się z dużym opóźnieniem. Ten ukazuje się około pół roku za późno, ale dotyczy pięknej muzyki, więc nie mogłam z niego zrezygnować. Trzy płyty, o których zamierzam napisać, ukazały się w zeszłym roku, ale do mnie dotarły dopiero w tym. Dałam sobie trochę czasu na zapoznanie się z nimi, a teraz pragnę przedstawić Wam swoje wrażenia! Wyjątkowo zacznę od płyty, którą uważam za najsłabszą (choć tak naprawdę wszystkie są dobre), by na koniec móc się rozpisać o tej najlepszej.


António Zambujo "Rua da Emenda"

António zachwyciłam się kilka lat temu, po tym jak usłyszałam go na żywo w klubie Sr. Vinho w Lizbonie, śpiewał tam tradycyjne fado, bardzo oszczędne, a jego delikatny głos, w przyciemnionej sali Sr. Vinho, nabrał niezwykłej mocy. Zaczęłam zapoznawać się z jego płytami, ale ze smutkiem stwierdziłam, że żadna nie oddaje w pełni tego, co słyszałam na żywo, mimo to wszystkie były... miłe. Podobnie jest z tą najnowszą - to doskonała muzyka na ciepłe, letnie dni. António bazuje na fado, ale od początku swojej kariery poszukuje własnego brzmienia, inspirując się m.in. portugalską muzyką ludową, brzmieniami brazylijskimi, piosenką francuską, czy twórczością José Afonso. "Rua da Emenda" słucha się bardzo przyjemnie, ale łagodny głos António i fakt, że wszystkie piosenki są do siebie dość podobne, sprawia, że płyta nie zdołała ani razu zatrzymać mojej uwagi na wszystkie 15 utworów. Mimo to polecam ją zwłaszcza wszystkim, dla których tradycyjne fado ma w sobie zbyt dużo patosu i smutku! Na zachętę uroczy lizboński teledysk do: Pica do 7


Katia Guerreiro "Ate ao fim"

Uwielbiam głos Katii i mam wrażenie, że każda jej płyta jest coraz lepsza. To pieśniarka, która potrafi śpiewać z niezwykłą lekkością, delikatnością i uśmiechem, ale także z prawdziwym, przejmującym smutkiem - co można odnaleźć oczywiście na jej nowej płycie. Katia nie odrywa się od klasycznego brzmienia fado, jednak na tej płycie postawiła na mały eksperyment - producentem został muzyk niezwiązany z fado - Tiago Bettencourt. Dodało to muzyce wykonywanej przez Katię ciekawego koloru, bo wiele piosenek (mimo że zagrane są przez tradycyjny gitarowy skład) zyskało bardziej zróżnicowane harmonie, fantastyczny spokój i ciszę, które rzadko pojawiają się w fado. Podziwiam Katię za to, że choć ma mocny głos, to nie podaje wszystkich gwałtownych emocji w sposób oczywisty, jednoznaczny, a jej największa siła przekazu kryje się w delikatności i precyzji. Najnowsza płyta nie brzmiałaby również tak dobrze, gdyby nie muzycy, to czysta przyjemność słuchać gitar portugalskich Luisa Guerreiro i Pedro de Castro (który także napisał kilka piosenek). Myślę, że "Ate ao fim" spodoba się wszystkim, którzy cenią w fado prawdziwą klasę, wyczucie i wykonanie na najwyższym poziomie. Na zachętę piękna tytułowa piosenka, skomponowana przez Tiago Bettencourta: Ate ao fim.


Carminho "Canto"

Początkowo miałam dylemat, którą płytę uznać za lepszą - Carminho czy Katii Guerreiro. Wygrała Carminho z prostego powodu - od "Canto" nie mogę się oderwać! Pewnie ktoś się może zdziwić, że ja - taki obrońca klasycznego brzmienia fado - zachwycam się płytą, na której fado jest tak naprawdę... niewiele. Jednak Carminho, nawet kiedy odchodzi w zupełnie inne rejony muzyczne, nadal śpiewa piękne piosenki i dlatego mnie przekonała. Nie ukrywam, że odpowiada mi też kierunek jej poszukiwań - Brazylia. Carminho udało się stworzyć płytę niezwykle kolorową muzycznie, ale jednocześnie bardzo spójną. W fantastyczny sposób połączyła ze sobą tradycyjne melodie fado, brazylijskie kompozycje (np. uroczy duet z Marisą Monte, "O sol, eu e tu" napisane specjalnie dla Carminho przez Caetano Veloso wraz z synem, czy przepiękne "Vou-te contar" autorstwa Diogo Clemente, ale wyraźnie odnoszące się do brzmienia tych wcześniej wymienionych), flamenco ("Na ribeira deste rio" nagrane z Javierem Limonem), czy nawet popowe piosenki zaaranżowane w stylistyce fado (np. "Historia Linda" Carlosa Paião). Taka mieszanka nie musiała się udać, ale płyta została zrobiona z dużym... szacunkiem do każdego z tych nurtów - i to właśnie moim zdaniem decyduje o szczególnej wartości "Canto". Carminho nie próbuje na siłę przerabiać tradycyjnego fado, przedstawia je w sposób dość klasyczny, a szanse na poszukiwania muzyczne daje sobie w przeróżnych nowych kompozycjach. Bardzo mi się podoba takie jej podejście do muzyki, dzięki temu mam poczucie, że słucham czegoś świeżego, nowego, a jednocześnie nie muszę mierzyć się z udziwnionymi aranżami moich ukochanych melodii fado. Poza tym Carminho jest niezwykle autentyczna, jej głos od czasu poprzednich płyt nabrał jeszcze więcej głębi, różnorodnych barw. Kiedy jej słucham, mam wrażenie, że nie pozwala sobie na żaden obojętny dźwięk, w każdej chwili jest absolutnie oddana temu, co śpiewa. Z utęsknieniem czekam na to, aż zostanie w Polsce bardziej doceniona! Na zachętę jeden z moich ulubionych utworów, efekt współpracy z Jacquesem Morelenbaumem: Ventura

Komentarze

  1. Dziękuję za ten wpis. Carminho nowej płyty jeszcze nie słuchałem. A o tych dwóch powyższych pierwszy raz słyszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie cieszę się, że podrzuciłam coś nieznanego ;) Płyty na razie dostępne są tylko w Portugalii lub na itunes, czy spotify (tylko z tego co widziałam ze spotify zniknęło "Canto" w wersji z dodatkowymi piosenkami :(), ale zawsze posłuchać można!

      Usuń
  2. Bardzo cieszy mnie ten wpis :)
    U mnie wygrywa Katia, a z utworów zamieszczonych na płycie "Quero cantar para a lua" - proste, ale z wielkim emocjonalnym ładunkiem.
    António to pieśniarz dla młodych odbiorców - współczesne teksty, luz, czasem brzmi wręcz kabaretowo. Wolałam wcześniejsze alenteżańskie nawiązania.
    A Carminho? Miło, ale dla mnie zbyt popowo i jakoś tak brazylijsko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Quero cantar para a lua" jest piękne! :) Co do Carminho - mi ta Brazylia wcale nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, zresztą wydaje mi się, że ze wszystkich pieśniarek fado "romansujących" z brzmieniami brazylijskimi Carminho wypada najbardziej naturalnie. A że może trochę popowo... cóż, jak chce robić światową karierę, to musi tak być, dobrze o tym wiemy ;) Jasne, że bardzo bym się cieszyła, gdyby nagrała płytę z tradycyjnym fado, ale to co robi teraz także mi się podoba.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz