Gdańsk LOTOS Siesta Festival - Dzień I - Kandace Springs

Gdańsk LOTOS Siesta Festival rozpoczęty! W tym roku organizatorzy zadbali o naprawdę mocne otwarcie – w klubie Stary Maneż wystąpiła wczoraj Kandace Springs i udowodniła, że zachwyty dotyczące jej talentu nie są ani trochę przesadzone. Wyszłam oczarowana!

Fot. Anna Rezulak / KOSYCARZ FOTO PRESS / KFP
Spodziewałam się, że to będzie dobry koncert, ale najlepsi artyści tak mają, że nawet przy moich sporych oczekiwaniach jeszcze potrafią zaskoczyć. Dokładnie tak było z Kandace. Prawdopodobnie przez cały koncert się uśmiechałam, otwierałam szeroko oczy ze zdumienia lub zamykałam je, pozwalając, żeby muzyka w pełni mnie pochłonęła.
Artystka wystąpiła w bardzo kameralnym składzie, tylko z basistą i perkusistą oraz pojawiającym się co jakiś czas towarzyszącym wokalistą. Prawda jest jednak taka, że w zasadzie cała moja uwaga skupiła się na Kandace, jej wokalu i doskonałej pianistyce. To ona w tym zespole jest liderką, niezwykle mocną i charyzmatyczną. W każdej sekundzie nadawała kierunek muzyce, żaden zaproponowany przez nią dźwięk nie był przypadkowy, bezcelowy. A słuchanie takich wykonawców, którzy od początku do końca świadomie są w muzyce i doskonale wiedzą, co robią, to czysta przyjemność.
Myślę, że podczas wczorajszego koncertu w Starym Maneżu nikt nie miał szans się nudzić. Podobnie jak na płytach (Soul Eyes i Indigo), muzycy zaprezentowali bardzo zróżnicowany repertuar, ale ku mojej radości, najmocniej wyczuwalne były jazzowe inspiracje Kandace. Mimo że na scenie krążyła pomiędzy instrumentami, jak również pomiędzy brzmieniami i gatunkami, to jednak najwięcej czasu spędziła przy akustycznym fortepianie. Mogłabym słuchać bez końca jazzowych ballad w jej wykonaniu. Zawsze podziwiam artystów, którzy potrafią śpiewać cicho w sposób tak ciekawy, poszukując wielu barw, bawiąc się sposobem wydobycia dźwięku. Jej głos w jazzowych klasykach brzmi szczególnie szlachetnie. Kandace wsłuchuje się w jego wybrzmienie, a swoje wokalne popisy dopełnia nieoczywistą harmonią, grając na fortepianie. Jej interpretacje są spontaniczne i bardzo emocjonalne, podążają za tym, co artystka czuje w danej chwili. Nie ma tu wystudiowanej pozy, jest za to swoboda i fantastyczna naturalność, a – uwierzcie mi – trzeba mieć doskonałą technikę, by móc osiągnąć taki luz na scenie.

Fot. Anna Rezulak / KOSYCARZ FOTO PRESS / KFP
Mam wrażenie, że Kandace podczas tego koncertu zmieniała się jak kameleon, dopasowywała brzmienie do stylistyki. Mimo że, tak jak wspomniałam, zachwyciła mnie najbardziej w jazzowych balladach, to z równie dużym zainteresowaniem słuchałam jej interpretacji przebojów takich jak Love is Stronger than Pride czy Killing Me Softly. Podobały mi się również fragmenty z mocniejszym bitem, bo Kandace miała szansę pokazać wtedy swoją ogromną energię. Niewątpliwie w każdym wydaniu artystka brzmiała równie naturalnie.
Jeśli czytacie moje recenzje, to wiecie, że za najlepsze koncerty uznaję te, podczas których choć raz się wzruszę lub będę mieć ciarki. Kandace zapewniła mi takie doznania na sam koniec głównej części koncertu (co także zasługuje na uznanie – świetne budowanie napięcia i w ostatnich minutach najbardziej emocjonalne uderzenie) w piosence I Put a Spell on You z repertuaru Niny Simone. Uwielbiam ten utwór, a interpretacja Kandace była tak intensywna i szczera, że poczułam gęsią skórkę. Zapomniałam, że jestem w klubie, że wokół mnie są ludzie, nawet grający na scenie przestali być nieistotni, bo cali stali się muzyką. Tego właśnie szukam na koncertach.

Fot. Anna Rezulak / KOSYCARZ FOTO PRESS / KFP
Kandace Springs to bez wątpienia jedna z najciekawszych młodych wokalistek poruszających się gdzieś na pograniczu jazzu, soulu i r'n'b. Ale właściwie powinnam chyba powiedzieć o niej, że jest śpiewającą pianistką, w obu swoich profesjach jest doskonała. Szkoda, że żadna z jej płyt nie oddaje w pełni tego talentu, muzykalności i niezwykłego temperamentu. Nie ma wyboru, za Kandace po prostu trzeba jeździć na koncerty, by móc się w pełni nią nasycić! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz