Edyta Bartosiewicz w Katowicach...kawałek po kawałku...
Myślę, że koncert idolki z dzieciństwa, to dobry pretekst do powrotu do pisania, nie mogłabym takiego wydarzenia pozostawić bez kilku słów komentarza! Nauczyłam się już, że czasem zdrowiej dla odbiorcy jest, jeśli po bardzo emocjonującym koncercie odczekam kilka dni i dopiero spiszę swoje wrażenia, bardziej na chłodno, może odrobinę krócej, bardziej z sensem... Edyta Bartosiewicz wystąpiła w katowickim Centrum Kultury im. K. Bochenek dokładnie tydzień temu - 24 listopada i przekonała mnie tym razem na tysiąc procent, że WRÓCIŁA nie tylko jako świetna kompozytorka i autorka tekstów, ale także wokalistka. Zanim napiszę o samej Edycie, myślę, że kilka słów należy się supportowi - Les Ki. Zacznę od tego, że chyba nigdy nie zrozumiem sensu supportów na koncertach, wiem, to pomaga wypromować młodych, mało znanych artystów, ale często kontrast między poziomem głównej gwiazdy, a supportem jest...zbyt rażący. Tu nie było źle. Les Ki niewątpliwie ma potencjał, pisze świetne teksty, a głos ba