Z mojej półki: 10 płyt na 100-lecie niepodległości Polski

Ostatnio cały internet przepełniony jest różnymi listami najlepszych książek, płyt, piosenek czy filmów 100-lecia. Nic dziwnego, w końcu 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości to nie byle jaka okazja do podsumowań. Ja także wpadłam wczoraj na pomysł, żeby się w to przyjemne szaleństwo wpisać. Muzyka polska (choć powinnam raczej napisać – twórczość polskich artystów) od zawsze jest mi bliska.
Właśnie w oparciu o polską kulturę przez lata kształtował się mój patriotyzm. Zamiast wybierać się na marsz, wolę włączyć polską płytę, przeczytać polską książkę, obejrzeć polski film i zachwycić się. W Polsce powstaje wiele pięknych rzeczy, podziwiam je i czuję ogromną dumę, że to wszystko w moim kraju.
Niestety na swojej półce z płytami nie znalazłam aż 100 polskich albumów, a jedynie 76, ale to chyba i tak nie jest zły wynik. Postanowiłam, że wybiorę spośród nich 10 najlepszych. Zapewne zestaw ten niespecjalnie pokrywa się on z listami „najważniejszych płyt 100-lecia”, ale nie o to w nim chodzi.
Świadomie zrezygnowałam z niektórych nawet świetnych płyt – wybrałam tylko te, na których nie pojawiają się inne języki niż polski. Starałam się także, by znalazło się tu po jednej płycie z dyskografii danego wykonawcy.
W takim razie startujemy, kolejność chronologiczna!

Novi Singers Novi Sing Chopin (1971)
Jedno z moich najwcześniejszych muzycznych wspomnień dzieciństwa. Jednak nie tylko z sentymentu ta płyta się tutaj znalazła. Tylu artystów próbowało wykonywać Chopina „na jazzowo”, a tylko Novi zrobili to tak prosto i pięknie. Nigdy wcześniej ani później nie powstała podobna płyta. Więcej o niej pisałam tutaj.



Edyta Bartosiewicz Dziecko (1997)
Od tej płyty zaczęło się moje słuchanie Edyty Bartosiewicz, ale także chyba doroślejsze słuchanie muzyki. Na tym albumie nie ma kiepskiego numeru. To doskonałe połączenie rocka i popu lat 90. i jednocześnie kwintesencja stylu Edyty. Myślę, że właśnie na tej płycie artystce udało się osiągnąć największą emocjonalną intensywność. Do „Dziecka” muszę czasem wracać, przywraca ład w moim życiu. Więcej o twórczości Edyty pisałam tutaj.



Kayah i Bregović (1999)
Dawną temu kupiłam tę płytę (a w zasadzie kasetę, czas płyt przyszedł później), bo szukałam czegoś, przy czym dobrze będzie się tańczyło na sylwestra. Okazało się, że to album nie tylko taneczny, bo jego chyba nawet mocniejszą stroną są przejmujące ballady. Do dziś podziwiam to niezwykłe połączenie bałkańskiej energii i słowiańskiej wrażliwości, które stworzyli Kayah i Bregović. Do tego Kayah była tu w najlepszej możliwej formie wokalnej. O tej płycie nie można zapominać!



Leszek Możdżer Piano (2004)
Kolejna płyta, od której coś się zaczęło. Tym razem moja przygoda z jazzem instrumentalnym. Naprawdę słuchałam jej non stop, znałam każdy najmniejszy dźwięk nucony przez Możdżera, który uchwyciły mikrofony. Zachwyt nad tą płytą nie minął. Kompozycje na Piano chyba najwięcej mówią o charakterystycznym stylu Możdżera – pianisty i kompozytora. Jazz, improwizacja, żywioł, poszukiwania nowych barw i kompozycje, których melodie są tak cudownie... trudne do powtórzenia. Tak, to moja ukochana płyta Możdżera, najmniej gładka i bardzo różna od tego wszystkiego, co do tej pory słyszałam w polskim jazzie.



Mikromusic Sennik (2008)
Mimo że ostatnio nie do końca akceptuję ich nowe wcielenia, to wciąż jeden z najlepszych polskich zespołów. Sennik ma dokładnie taki klimat, jak zdjęcia, które znajdują się w książeczce: wiosenne promienie słońca, bezkresne pola, miód jedzony ze słoika, woda, kwiaty. To najbardziej melodyjna i „piosenkowa” płyta jaką znam. Do tego doskonałe teksty Natalii Grosiak, wyśpiewane przez nią z tak ujmującą dokładnością i wrażliwością. Jazzujące, akustyczne i delikatne Mikromusic to było najlepsze Mikromusic.



Kapela Maliszów Mazurki niepojęte (2015)
Kapela Maliszów rozpoczęła w polskiej muzyce folkowej jakiś nowy etap. Jak nikt inny łączą tradycję z niezwykłą wirtuozerią i pełnym profesjonalizmem. W tej rodzinnej kapeli młodość i porywczość miesza się z dojrzałością i opanowaniem. Jednak Mazurki niepojęte to przede wszystkim świetne kompozycje, które nie pozwalają się nudzić, wciągają w taneczną transowość. No i Kacper Malisz – najlepszy folkowy skrzypek! Więcej o Maliszach i ich płycie pisałam tutaj, a Mazurki niepojęte znalazły się na 2. miejscu Płytowego podsumowania 2015 roku.



Kwadrofonik i Adam Strug Requiem Ludowe (2015)
To jest płyta, która mnie przerosła swoim pięknem. Nie potrafiłam o niej napisać i nie wiem, czy dziś potrafię. Przeżywam tę muzykę zawsze od pierwszego do ostatniego dźwięku, a wykonanie na żywo, które miałam okazję usłyszeć w sali koncertowej NOSPR-u w Katowicach, to było niezwykłe przeżycie duchowe. Na Requiem Ludowe złożyły się teksty pieśni tradycyjnych i pogrzebowych zaczerpnięte m.in. ze Śpiewnika Pelplińskiego, które Adam Strug wyśpiewuje swoim niskim, mocnym głosem, opierając się na wariantach melodycznych pieśni z Mazowsza. To wszystko magicznie łączy się z dźwiękami-ilustracjami tworzonymi przez Kwadrofonik. Tej opowieści po prostu trzeba posłuchać i ją przeżyć.



Maja Kleszcz & Incarnations Romantyczność (2016)
Wszystkie albumy Incarnations są utrzymane w klimacie retro, ale ta jest najbardziej zróżnicowana, szorstka, piękna w swojej prostocie. Wciąga jak dobry film, a Maja Kleszcz zachwyca niezwykłymi możliwościami swojego charakterystycznego głosu. Chciałabym, żeby polski pop, taki radiowy, brzmiał w ten sposób... Więcej o tej płycie pisałam w Płytowym podsumowaniu 2016 roku, gdzie Romantyczność znalazła się na 1. miejscu!



Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba Minione (2017)
Gdybym miała kierować się wspomnieniami, na tej liście znalazłaby się płyta ID (2007), ale jednak patrząc od strony czysto muzycznej Minione to album lepszy. Dawne polskie tanga zagrane przez trio kubańskiego pianisty Gonzalo Rubalcaby i zaśpiewane przez Annę Marię Jopek, to niezwykle wzruszająca muzyka. Trzeba tę płytę docenić za wrażliwość, emocje, głęboko przemyślane interpretacje, jakie przedstawili artyści. Obszerną recenzję znajdziecie tutaj, a kilka słów także w Płytowym podsumowaniu 2017 roku, gdzie Minione ulokowałam na 1. miejscu.


Jazz Band Młynarski-Masecki Noc w Wielkim Mieście (2017)
Ta płyta to absolutny fenomen! Polskie przedwojenne piosenki zagrane na nowo, a jednak tak bardzo w stylu tamtej epoki, że mogłabym uwierzyć, że to zremasterowane nagranie z lat 30. No dobrze, może nie całkiem, bo aranżacje Maseckiego są często odważniejsze niż oryginały, ale Młynarski swój śpiew stylizuje doskonale na dawnych mistrzów. Genialnie zagrana i zaaranżowana płyta. A na żywo ci muzycy brzmią jeszcze lepiej! Nieco więcej o tej płycie pisałam tutaj.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Historia jednej płyty odc. 1 - Sade "Promise"

Podróż w świat ciemnych emocji [„Tango” Yasmin Levy w NOSPR]

Edyta Bartosiewicz